Powodziowa solidarność

Pierwszy rekonesans i ponure widoki na poprawę sytuacji. Ale dom zalany do połowy, to tylko namiastka popowodziowych strat państwa Gąsków. Dziś Gąskowie pierwszy raz od poniedziałkowej ewakuacji, przyjechali, a właściwie przypłynęli do domu.
– Nie wiadomo od czego zacząć, staramy się usunąć to, co śmierdzi. Najgorszy jest ten smród w domu jak się wejdzie, bo od tygodnia woda stoi – mówi Grażyna Gąska, mieszkanka Czechowic-Dziedzic.
Wstępne porządki to także początkowe liczenie strat. – Liczę na to, że ta woda spadnie w ciągu kilku dni i od tego czasu trzeba będzie kilku miesięcy na to, żeby dom doprowadzić do stanu używalności, zwłaszcza, że koszty są też duże – wyjaśnia Marek Gąska, mieszkaniec Czechowic – Dziedzic.
Powrót do normalności będzie kosztować od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych. Powódź, nie oszczędziła firmy Marka Gąski i nie łatwo przyjdzie mu udźwignąć koszty remontów.
Ale pytanie jak przeżyć i odbudować to co zniszczone zadaje sobie coraz więcej powodzian. Dziesiątki, setki telefonów z całej Polski z błaganiem o wsparcie, codziennie odbierają w Fundacji dla Ofiar Powodzi i Klęsk Żywiołowych w Katowicach. Ogrom strat jest tak duży, że alarm o pomoc jest coraz głośniejszy.
– Nie gwarantuję, że nasza fundacja pomoże wszystkim, natomiast na pewno pomożemy, darczyńcy też otworzą swoje serca i będą nas wspierać – informuje Stanisław Cur z Fundacji dla Ofiar Powodzi i Klęsk Żywiołowych.
Wsparcie oferuje coraz więcej organizacji. Magazyny Polskiego Czerwonego Krzyża z każdym dniem zapełniają się darami. – Będziemy organizować transporty, dostawy do konkretnych miejscowości i z grupą ratownictwa z Czechowic-Dziedzic będziemy trafiać pod konkretne adresy – mówi Stanisław Biłka z Polskiego Czerwonego Krzyża.
Na Podbeskidziu coraz więcej osób odpowiada na apel o pomoc finansową. Także Kościół angażuje się w batalię o powrót do popowodziowej normalności. Dziś w kościołach diecezji sosnowieckiej, zbierano pieniądze dla poszkodowanych. W przyszłą niedzielę zbiórki zorganizuje archidiecezja katowicka. – Trudno, żeby nie pomóc, ja też nie wiem, kiedy się będę w jakiejś trudnej sytuacji znajdować – mówi Bożena Fulas, która przekazała pieniądze na rzecz powodzian.
Bo o bolesnych wspomnieniach ostatniego tygodnia poszkodowani zapomną szybciej, gdy będą wiedzieli, że teraz mogą liczyć nie tylko na siebie.