Powolne prawo?

Reporter TVS wybrał się z kamerą w miejsce, w którym doszło do tragedii. Mieszkańcy, którzy informowali policję, że ktoś mieszka w namiocie, w lesie, nie chcieli wystąpić przed naszą kamerą. Podkreślają, że problem był. – Ostatnia interwencja była 30 sierpnia. Ja sam osobiście głosiłem, przyjechali, sprawdzili malucha, nie kradziony, poszli tam na miejsce, w niedzielę dzwoniłem po raz kolejny – mówi Piotrek, znajomy Piotra G.
To zgłoszenie miało miejsce w niedzielę, w którą doszło do zabójstwa. Ci, którzy znali zabójcę, mówią, że już wcześniej łamał kilkakrotnie prawo. – Siedział już, ale za jakieś drobne rzeczy, a teraz to nie wiem niby plotki chodziły, że rodzice go z domu wyrzucili, czy coś takiego. Ale nie zapowiadał się na taką osobę ogólnie – mówi Piotrek.
Okazuje się, że tej zbrodni można było zapobiec. Nie są tutaj raczej winni policjanci, którzy nie mieli podstaw do zatrzymania Piotra G. kilka dni przed zabójstwem. – Ta osoba nie była poszukiwana, komenda policji w Rybniku nie dysponowała żadnym nakazem ujęcia, doprowadzenia Piotra G. do aresztu. Jeżeli byłby taki nakaz, to na pewno byłby zrealizowany – stwierdza Aleksandra Nowara, KMP w Rybniku.
Jednak taki nakaz mógł znaleźć się w komendzie policji wcześniej. Bowiem 25 sierpnia Piotr G. miał stawić się w areszcie. Nie pojawił się. Wniosek o doprowadzenie został wysłany do Sądu Rejonowego w Rybniku 28 sierpnia. Dwa dni później, Piotr G, zabija Dorotę K. Wniosek o doprowadzenie do sądu dociera – jednak dopiero 2 września. Czyli dobę po zabójstwie Doroty.
Jak mówi rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach, Tomasz Pawlik, w szczególnych przypadkach, można doprowadzić przestępcę do aresztu szybciej. Jednak, to nie był szczególny przypadek. – Myślę, że nie mamy podstaw, by karę, którą miał odsiedzieć, to jest dwóch lat pozbawienia wolności, wiązać z tym, czego się dopuścił po terminie dosyć krótkim, w którym miał się w tym zakładzie stawić – uważa Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
W areszcie stawił się dopiero, gdy kilka dni po zabójstwie został zatrzymany przez policję. Prywatny detektyw Arkadiusz Andała, choć stosowania prawa w tej konkretnej sprawie komentować nie chciał, to przyznaje, że czasem prawo jest różnie interpretowane.
Być może, gdyby w tym przypadku prawo było zastosowane trochę szybciej, to udałoby się uniknąć tej tragedii. Marnym pocieszeniem jest fakt, że teraz zabójca zamiast dwóch lat, które miał odsiedzieć, być może dostanie dożywocie.