Prawie jak w Sejmie

Przychodzi taka chwila, że nawet dobry wydawałoby się sprzęt już nikogo nie kręci i ląduje tam, gdzie wszystkie niepotrzebne rzeczy. Już niedługo taki właśnie los spotka wyposażenie sali sesyjnej katowickiej rady miasta. I tu pojawia się pierwszy problem. Jak stwierdza Jerzy Forjatner, przewodniczący Rady Miasta w Katowicach, nie będzie żadnych dodatkowych mikrofonów, głośników ani słuchawek. A jeszcze kilka tygodni temu to wszystko miało być na każdym nowym pulpicie radnego. Ale jedna z firm, która chciała dostarczyć sprzęt, złożyła protest i oczekiwania urzędników nieco się zmniejszyły.
Postanowiliśmy sprawdzić sprzęt u specjalistów. Najpierw sprawdziliśmy kamery, których urząd chce kupić cztery. – To jest dosyć dobry sprzęt, to są kamery szybkoobrotowe, które pozwalają na obserwację pomieszczenia zarówno w szerokim kącie, czyli całego spektrum tego, co się dzieje w sali, jak również pozwalają wybranie i dojrzenie szczegółów oraz detali – wyjaśnia Marcin Gierszner z Alpolu w Katowicach.
W drugiej kolejności były głośniki. Moc tych, które mają trafić do sali sesyjnej katowickiego urzędu na kolana jednak nie powala. – Może i dałoby się tym nagłośnić jakąś imprezę, jeśli oczywiście spotkanie z prezydentem nazywamy imprezą – stwierdza Rafał Kliś ze sklepu muzycznego Rondo Music.
Nowoczesny system funkcjonuje za to w mysłowickim urzędzie i to już od półtora roku. Jak uważa przewodniczący tamtejszej rady miasta, przynosi pozytyne efekty. – Od czasu, kiedy system w Mysłowicach powstał, sprawność prowadzenia sesji na pewno się poprawiła i zapanowanie nad niektórymi radnymi jest łatwiejsze – przyznaje Bernard Pastuszka, przewodniczący Rady Miasta w Mysłowicach.
Być może tak samo będzie w Katowicach, bo kiedy w ręce przewodniczącego Forajtera trafi nowoczesny sprzęt, na wszystkich będzie mógł patrzeć jeszcze bardziej z góry. – Powiem nieskromnie, że ja jestem przy aktualnym regulaminie i wyposażeniu technicznym może nie absolutnym władcą, ale głównodowodzącym to na pewno – wyznaje Forajtner.
I właśnie dlatego nowy-przyszły oręż w rękach przewodniczącego nie wszystkim się podoba. – Jeśli potwierdzą się pogłoski, że podczas dyskusji pan przewodniczący będzie mógł wyłączyć mikrofon, to nie ukrywam, że może będzie próbował to wykorzystywać w sposób nadmierny. Zwłaszcza jeśli będzie to radny, który ma odmienne zdanie – uważa Marek Szczerbowski, katowicki radny.
A jeśli takich radnych będzie więcej to, podobnie jak w Mysłowicach, zawsze będzie można zrzucić winę na sprzęt. – Przed ostatnimi sekundami jest gong, który informuje radnego, że mu się czas kończy – tłumaczy Pastuszka.