Premier w Sieroniowicach

Domy szybko odbudowano. Znacznie trudniej Annie Kołodziej będzie zapomnieć tamten żywioł. – Mąż był w gruzach zasypany, bo sufit runął na niego. Mama była. Była okno zawrzeć i ściana się przewaliła, bo lipa spadła na tę ścianę. Takie chwile grozy i strachu przeżyli niemal wszyscy mieszkańcy Sieroniowic. Często wciąż się boją. – Każdy wiatr, jakieś burze już psychika jest nie do naprawy można powiedzieć – mówi Andrzej Kołodziej, poszkodowany po przejściu huraganu.
Dziś wieś wygląda zupełnie inaczej. Inny nastrój od tego z przed roku, miał też premier Donald Tusk. Szef rządu przyszedł na parapetówkę do kilku rodzin. Podkreślał, że bardzo się cieszy, że niecały rok po przejściu trąby powietrznej, został ugoszczony w taki wyjątkowy sposób. – Wszędzie w domach jest i ciasto, herbata i kawa. No nie, nie oszukujmy i kieliszek czegoś mocniejszego gospodarz też znalazł. Wiadomo, jest powód do radości. Jednak nie wszyscy mają powody do radości. Hubert Jarosz, poszkodowany po przejściu huraganu koszty budowy domu pokrył wyłącznie z własnej kieszeni. – Premier stał tu na miejscu. Obiecywał, że na pewno coś wynajdą, że coś pomogą. Burmistrz obiecywał, a teraz nie ma nikogo. Od tego roku nikt się nie zgłaszał.
Powód? Oprócz domu w Polsce, Hubert Jarosz ma mieszkanie w Niemczech – ma też podwójne obywatelstwo. – Prawo nie pozwala wypłacić pomocy rządowej, bo centrum spraw jest w Niemczech. W innych przypadkach – jak mówią mieszkańcy Sieroniowic zniszczenia jakich dokonał żywioł – usunięto szybko i bez problemów. Pozostały jednak inne efekty – rząd przygotowuje system ubezpieczeń od żywiołów, a i mieszkańcy domów sami już je ubezpieczyli.