Premiera filmu "Dziewczyny lubią blond"

Ideał. Chyba każda kobieta kiedyś marzyła, aby choć na kilka minut znaleźć się u jego boku. James Bond bo o nim mowa doczekał się swojej śląskiej wersji.

– Jestem trochę marnym naśladowcą, daleko mi do tych ról, ale to raczej widzowie powinni ocenić czy to chociaż po części mi się udało. – mówi Marian Mielczarek, odtwórca głównej roli.

Skromniacha. Po raz pierwszy widzowie mogli go ocenić – podczas kolejnej edycji “Silesian jazz meeting”. A wyłowić z tłumu pierwsze fanki – nie było trudno.

Być może dlatego, że intryguje swoją śląską urodą. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się Blondem dla koneserów, to autorzy filmu zapewniają, że nie różni się mocno od oryginału.

Poza urodą odtwórca głównej roli ma też inne zalety, potrafi być szybki i wściekły. A wszystko nie bez wysiłku.

– Dla większości ludzi była to taka trochę praca po pracy. Przeważnie kręciliśmy po południu od szesnastej do wieczora. I czasami zdarzało się w weekendy. – mówi Sławk Kubat.

Ważny był każdy szczegół. Scenariusz napisany w dwa dni, ale by mógł powstać taki film potrzeba było dziewięciu miesięcy ciężkiej pracy.

– To jest historia stylizowana na lata siedemdziesiąte. Potrzebujemy samochody z tamtego czasu. Rekwizyty, czy wnętrza – ludzie nam udostępniali je za darmo.– stwierdza Mirosław Ropiak, reżyser.

I również za darmo ale za to z wielką przyjemnością właśnie oni napisali do filmu ścieżkę dźwiękową.

– Akurat ta muzyka do tego filmu pasuje, jest żywa. Jest tam parę bluesów w niej wykorzystanych ale przede wszystkim są żywe numery – dodaje Adam abrahamczyk, South Silesian Brass Band.

Żywym w dodatku numerem jeden jest Marian Blond dla aktorki Marzeny Kipiel-Sztuki.

– Ja się sama wywodzę z tzw. kina amatorskiego. Ale uważam, że jeżeli coś się pokazuje publiczności to nie jest to amatorskie.Wszystko może być albo złe albo dobre. – stwierdza Marzena Kipiel-Sztuka, aktorka.

I nie wykluczone, że wystarczająco dobre, by wkrótce na srebrnym ekranie zastąpić na przykład Pierca Brosnana.