Prezes wyjaśnia

Katowicka prokuratura okręgowa zamknęła śledztwo w tej sprawie w połowie lipca ubiegłego roku. Oskarżyła 12 osób. To m.in. byli szefowie spółki MTK, projektanci hali i szefowie firmy, która była generalnym wykonawcą obiektu. Jeden z oskarżonych jeszcze w śledztwie przyznał się do winy i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Jego sprawa została wyłączona z głównego procesu. Z ustaleń postępowania wynika, że na tragedię złożyły się błędy i zaniechania w fazie projektowania i budowy hali, a także jej użytkowania i nadzoru nad budynkiem. W dniu katastrofy na dachu hali, która już wcześniej ulegała awariom, zalegała gruba warstwa śniegu.
Według prokuratury, kiedy na krótko przed tragedią dach hali po raz kolejny ugiął się pod naporem śniegu, członkowie zarządu MTK – Bruce R. oraz Ryszard Z. i dyrektor techniczny spółki Adam H. nie zrobili niczego by zażegnać zagrożenie. Szefów MTK mają obciążać e-maile, które sobie wysyłali. Zdaniem śledczych, wynika z nich, że wiedzieli o zagrożeniu. Prokuratura zarzuciła im umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy oraz nieumyślne doprowadzenie do niej.
Bruce R., który jest przesłuchiwany z udziałem trzech tłumaczy, na początku wyjaśnień zarzucił prokuraturze, że zgromadziła dowody, a później sformułowała akt oskarżenia w taki sposób, aby “zobrazować winę i dać sądowi możliwość skazania”. – To, czego tutaj brakuje, to znacząca ilość dowodów, które są decydujące i znaczące dla mojej obrony – oświadczył Bruce R. Jak dodał, prokuratura nie zgodziła się na przeprowadzenie części dowodów, tłumacząc, że to doprowadzi do przewlekłości postępowania.
Oskarżony uważa, że w aktach sprawy brakuje m.in. informacji na temat zorganizowania działalności biznesowej w MTK, z relacjami pomiędzy osobami odpowiedzialnymi za kierowanie tą spółką i podziałem obowiązków. Właśnie te kwestie mają być przedmiotem wyczerpujących wyjaśnień Bruce’a R. W środę kilka godzin poświęcił omówieniu samej struktury i przekształceń w spółce MTK. Bruce R. mówił, że zanim został szefem Targów, w spółce panowały autokratyczne metody zarządzania. Pracownicy milczeli i byli niekatywni “odfajkowywali” obowiązki, robili tylko to, co im się dokładnie kazało. Nowe kierownictwo – kontynuował – zmieniło te zasady, wprowadzając “profesjonalną własność funkcji”. Miało to polegać na podejmowaniu pełnej odpowiedzialności za obowiązki związane z danym stanowiskiem w firmie. Pracownicy byli szkoleni, aby działać w taki sposób, jakby byli właścicielami części interesu, za to byli wynagradzani w zależności od osiągnięcia celów; o ważnych sprawach mieli informować zarząd – tłumaczył Bruce R. Jak mówił oskarżony, wszystko to miało na celu pokonać wśród pracowników obawy przed wzięciem odpowiedzialności za swoje działania. – Wprowadziliśmy koncepcję, że osoba, która nie popełnia błędów nic nie robi – podkreślił. Bruce R. będzie kontynuował wyjaśnienia na następnej rozprawie. Według wcześniejszych zapowiedzi jego obrońcy mec. Grzegorza Słyszyka, przesłuchanie tego oskarżonego potrwa kilka rozpraw, m.in. z uwagi na konieczność tłumaczenia z języka angielskiego.
Nowozelandczyk jest piątym oskarżonym, który składa wyjaśnienia. W środę, jeszcze przed nim, sąd przesłuchiwał rzeczoznawcę budowlanego Grzegorza S. Także on nie przyznaje się do winy. W przeciwieństwie do byłego szefa MTK odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Sąd odczytał protokoły z jego przesłuchań ze śledztwa.
Grzegorz S. w 2002 r. wydawał ekspertyzę w sprawie hali MTK. Na jej podstawie dokonano naprawy hali po drugiej awarii, kiedy jej dach po raz kolejny się ugiął i zerwały się śruby podtrzymujące dźwigary. Chociaż cztery lata później naprawiony na podstawie ekspertyzy tego biegłego dźwigar ocalał jako jedyny w katastrofie, to jednak prokuratura zarzuciła Grzegorzowi S., że nie zachował należytej ostrożności przy sporządzaniu ekspertyzy i w ten sposób nieumyślnie sprowadził powszechne niebezpieczeństwo katastrofy. Zdaniem prokuratury, specjalista nie zweryfikował całości obliczeń statycznych pawilonu, nie sprawdził pozostałych dźwigarów, a jedynie ten uszkodzony i nie ustalił rzeczywistej przyczyny awarii dachu. S. mówił w śledztwie, że wnioski i decyzje o naprawie były pozostawione projektantom, którzy najlepiej znali konstrukcję. Rzeczoznawca miał też wskazywać im na konieczność odśnieżania dachu. Na poprzedniej rozprawie obrona złożyła wniosek o umorzenie sprawy Grzegorza S., uznając, że nie dopuścił się tego przestępstwa. Sąd się na to nie zgodził.
Hala MTK zawaliła się 28 stycznia 2006 r., w pawilonie odbywały się wtedy międzynarodowe targi gołębi pocztowych. Spośród ponad 140 rannych 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.