Prezydent kontra radni

Zrozpaczeni lokatorzy od kilku lat nie śpią spokojnie. Powód? Prywatny właściciel, do którego należą budynki, w których czynsze podnoszone są z miesiąca na miesiąc. Bez wyjątków. – Radni kazali nam się sądzić i sądzimy się. Sprawy są przegrywane non stop. Teraz też mamy sprawę, przegraliśmy ją i dajemy ją do Warszawy – opowiada Zofia Halamoda, mieszkanka bolu przy ulicy Mikołowskiej 5. Radni radzili swoim wyborcom, teraz sami mają problem. Prawny problem, który zafundował im prezydent Mysłowic. – To są ich zagrywki. Oni nie interesują się ludźmi takimi jak my. Biednymi rencistami – żali się Urszula Pilch, mieszkanka bolu przy ulicy Mikołowskiej 5.
Ze szczególnym zainteresowaniem trzema radnymi minionej kadencji zajmuje się teraz prokuratura. To właśnie oni tworzyli specjalną komisję i o sprawie budynków przy Mikołowskiej wiedzieli najwięcej. – Przyjęli na siebie pewien obowiązek przedstawienia tego na radzie w takim świetle, aby radni mieli pełną możliwą wiedzę, umożliwiającą im powzięcie właściwej decyzji przy głosowaniu – tłumaczy Tadeusz Chowaniak, zastępca prezydenta Mysłowic. Czyli decyzji o wykupie. Teoretycznie wszystko jasne. Ale ci wobec, których toczy się teraz postępowanie dodają. – Takiego zadania wykupu nie było początkowo w ogóle w budżecie miasta – mówi Edward Lasok, radny, przewodniczący RM w poprzedniej kadencji. I choć później środki miały się pojawić, Rada Miasta i tak miała sporo zastrzeżeń do ewentualnej decyzji o kupnie. W głosowaniu więc uchwała przepadła. – Z prostej przyczyny – nie było uwarunkowań prawnych jeszcze do końca znanych, po drugie pan Andrzej Buczek, jak nam było wiadomo, za kilkaset tysięcy złotych wykupił dwa bloki, a żądał za to miliony i po trzecie w jego sprawie toczyły się sprawy karne – wyjaśnia Edward Lasok.
Te argumenty jednak nie przekonały tego, który obiecał mieszkańcom, że na pewno im pomoże. – Ta komisja wykryła jedną ważną rzecz – pan Osyra okłamywał zarówno tych mieszkańców, którym robił nadzieję, jak również radę twierdząc, że za takie pieniądze ma uzgodnioną ofertę i za takie pieniądze będzie można kupić mieszkania. To było kłamstwo – tłumaczy Zbigniew Augustyn, radny Mysłowic. I jak dodają ci, którzy teraz tłumaczyć się muszą w prokuraturze, to że po latach sprawę się przypomina nie jest przypadkowe. – Żeby zrobić dym wokół tematu, żeby zwrócić uwagę na to, a nie na to co praktycznie wokół pana prezydenta się dzieje. Ja te dwie sprawy łączę – stwierdza Edward Lasok. A łączy je jeszcze jedno – radni Lasok i Augustyn będą zeznawać w procesie przeciwko Grzegorzowi Osyrze, który toczy się przed sądem w Sosnowcu.
Prokuratorzy przesłuchują teraz cały ówczesny skład Rady Miasta. – Grozi za czyn, tzw. przestępstwa urzędniczego kara do 3 lat pozbawienia wolności – wyjaśnia Wiesław Miszuda, Prokuratura Rejonowa w Sosnowcu. Ale jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy postępowanie prawdopodobnie zostanie umorzone. Według tych, którzy przyglądają się pracy polskich samorządowców, to co się dzieje w Mysłowicach znacząco odbiega od standardów. – To nie jest normalna i zwykła praktyka. Generalnie w samorządach jest tak, że dochodzi się do konsensusu – oznajmia Ewa Pytasz, Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnych.
A tego wyraźnie brakuje w Mysłowicach.