Region

Problematyczne strefy w Sosnowcu

W baku ubywa, a w portfelu nie przybywa – według takiej zasady często jeżdżą sosnowieccy taksówkarze. -Klient dzwoni, zajeżdżamy, a tu jest sprawa przejechania dwie ulice dalej i ten dojazd jest pięciokrotnie dłuższy niż sama jazda z klientem. I z powrotem jedzie się do miasta i czeka na klienta – mówi Waldemar Kardleski, taksówkarz.

Sytuacja byłaby inna, gdyby miasto zostało podzielone na strefy. Dzis radni Sosnowca zajęli sie tą sprawą, ale stref nie wprowadzą, bo taksówkarskie korporacje nie wykazały sie jednomyślnością. – Zostaje utrzymana jedna strefa, gdyby się okazało, że jest przewaga korporacji w tym kierunku, że potrzeba więcej stref, to radni też by się dostosowali – stwierdza Wojciech Kulawiak, radny z Sosonowca.

Taksówkarze, mimo, że chcą zarabiać więcej jeżdżąc po podzielonym na strefy Sosnowcu, we wprowadzenie takiego rozwiązania nie wierzą. Wiarę w lepsze zarobki zabijają realia wolnego rynku. – Kto nam zagwarantuje, że ta sama firma, które teraz walczy o to, żeby wprowadzić te strefy nie wywiesi zaraz, jak miasto wprowadzi strefy, na swoich samochodach naklejki – u nas bez stref? – mówi Krzysztof Lepiarz, taksówkarz.

Wolny rynek to nie jedyne zagrożenie dla stref. W przypadku podzielenia Sosnowca wielu klientów deklaruje przesiadkę na jednostrefowe autobusy. – Taksówki są bardzo drogie, jeżeli zrobią taką strefę, to stracą klientów – uważa Dorota Oleksy.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Takie wypowiedzi stałych pasażerów i silna konkurencja na rynku szybko i skutecznie ugasiły słomiany zapał w walce o grubszy portfel sosnowieckich taksówkarzy.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button