Profesor kontra europoseł

– Mnie Pan pomówił, co będziemy w innym trybie rozpatrywać. – Bardzo chętnie spotkam się z Panem w sądzie. Tak w styczniu rozmawiali profesor Iwanek i doktor Migalski w studiu TVS, a że dżentelmeni nawet w zdenerwowaniu nie rzucają słów na wiatr, to pozew profesora Iwanka przeciw dr Migalskiemu trafił do Sądu Rejonowego, ku zmartwieniu środowiska naukowego Uniwersytetu Śląskiego. – Obaj panowie nie do końca spełniają oczekiwania środowiska akademickiego – jeden przez dość agresywny ton w mediach, drugi przez nie do końca jasną i klarowną przeszłość – oznajmia Magdalena Ochwat, rzecznik prasowy UŚ.
I właśnie agresywny ton i niejasna przeszłość spotkają się w sądzie, ale wiele wskazuje na to, że trudno będzie im i tam dojść do porozumienia. Wobec nieskrywanej niechęci do rozmowy obaj Panowie wymieniają się korespondencją prawniczą, w której Iwanek zarzuca Migalskiemu pomówienia dotyczące jego przeszłości oraz przebiegu pracy naukowej. A ten rewanżuje się podważając wiarygodność jego zarzutów. Podobnie jak Tomasz Pietrzykowski, były wojewoda, prywatnie znajomy dr Migalskiego, a teraz także oskarżony przez prof. Iwanka o naruszenie dóbr osobistych. – Jeśli coś zszargało jego dobre imię, to nie wypowiedzi na jego temat. Zarówno współpraca z SB jak w czasach PRL, jak i przede wszystkim jego postawa już później tzn. desperackie próby ukrycia tego faktu.
Faktu, który potwierdziła też Komisja Historyczna UŚ: Według raportu Senackiej Komisji Historycznej Uniwersytetu Śląskiego “Piotr” – został pozyskany na zasadzie dobrowolności i działał głównie w okresie studiów, informując o nastrojach na Wydziale, otrzymywał systematyczne wynagrodzenia. Źródło: Gazeta Uniwersytecka.
Na te zarzuty prof. nie chciał dziś odpowiadać, a jego pełnomocnika nie zastaliśmy w kancelarii. Tym niemniej obaj panowie powinni odliczać godziny do pierwszego procesu, bo tutaj zarówno oskarżyciel jak i pozwany mogą coś ugrać dla siebie. – Marek Migalski skorzysta wizerunkowo i politycznie, gdyż lustracja była jednym z jego sztandarów wyborczych. W przypadku zwycięstwa prof. Iwanka będzie mógł pokazać swoim studentom i kolegom wykładowcom – zobaczcie Migalski nakłamał – uważa Marcin Pietraszewski, Gazeta Wyborcza.
Jeśli faktycznie Migalski nie obroni się w procesie karnym to będzie to oznaczało koniec jego błyskotliwej kariery naukowej oraz w skrajnym przypadku nawet dwa lata pozbawienia wolności. – To byłby chichot historii. Nie będę zasłaniał się immunitetem – stwierdza Marek Migalski.
Po takich słowach trudno oprzeć się wrażeniu, że tylko sąd będzie w stanie obu Panów pogodzić. Przynajmniej spróbować pogodzić…