Prokurator w ratuszu

Budynek niszczeje w zastraszającym tempie i nic nie wskazuje na to by jego stan miał ulec jakiejkolwiek poprawie. – Ta świadomość wpisania tego obiektu do rejestru zabytków i objęcia go najwyższą formą ochrony prawnej i niesie za sobą określone konsekwencje. Myślę, że nie jest to kwestia nieświadomości – mówi Henryk Mercik, miejski konserwator zabytków w Chorzowie. Nieświadomości, którą skutecznie zasłania się zarządca budynku. Twierdzi, że to właśnie skomplikowane procedury hamują wszelkie remonty. – Konserwator ma swoje oczekiwania. Powiedziałem konserwatorowi, że jeżeli mam zabezpieczyć ten budynek, założyć rynny to nie udało mi się do tej pory znaleźć ani hurtowni, ani producentów rynien, które odpowiadałyby temu budynkowi – broni się Wojciech Korona, zarządca chorzowskiego ratusza.
Ale ponieważ zarządca nie zabezpieczył budynku przed dalszymi uszkodzeniami sprawą zajęła się prokuratura. Bo dalsza dewastacja grozi katastrofą. Dlatego władze RAŚ już zapowiedziały zmasowaną akcję. Mają ujawnić rzeczywiste – według nich zamiary właściciela budynku. – Żeby także dać przykład innym, którzy także chcieliby iść w ślady firmy Con-Gestor i właścicieli. Tym, którzy chcieliby poczuć się bezkarnie, chcieliby stanąć ponad prawem, a to właśnie się dzieje w przypadku wielkohajduckiego ratusza – oznajmia Jerzy Gorzelik, Ruch Autonomii Śląska. Jeżeli te działania nie przyniosą oczekiwanych rezultatów może się okazać, że już wkrótce jedynie w Muzeum Chorzowskim będzie można podziwiać piękno ratusza. – My w muzeum nie mamy u nas dokumentacji archiwalnej. Posiadamy jedynie dokumentację ikonograficzną. A więc fotografie i pocztówki z widokami tego budynku – stwierdza Renata Skoczek, kustosz w Muzeum Chorzowskim.
Ratusz po cenie proponowanej przez właściciela mogłoby kupić miasto. Ale jak mówi prezydent Marek Kopel – jeśli kupować to po coś. Na przykład po to by zrobić z niego siedzibę którejś z miejskich instytucji. Tyle, że żadna z nich takiej siedziby nie potrzebuje. – Gdybyśmy decydowali się kupić to tylko po to by zadbać o zabytek. Czyli musielibyśmy tu kupić za cenę odzwierciedlającą jego fatalną sytuację. Czyli musiałaby to być cena zupełnie symboliczna.
Zarządca jak udało nam się ustalić chce kilka milionów euro. Jak dotąd chętny się nie znalazł. A z miesiąca na miesiąc szanse, że się znajdzie są coraz mniejsze.