Protest kibiców Rakowa Częstochowa

Kibice kontra urzędnicy – w wojnie na słowa. Podbramkowa sytuacja Rakowa Częstochowa z murawy przeniosła się na ulice. – Urzędnicy już wypowiedzieli się na ten temat: najlepiej zamknąć ten generujący straty obiekt. Jeżeli tędy pójdzie droga, to nie będziemy mieli żadnych obiektów sportowych, bo to nie są obiekty, które mają generować zyski – stwierdza Patryk Litwiniak, Stowarzyszenie Kibiców „Wieczny Raków”.
Obecnie klub musi płacić MOSiR-owi za wynajmowanie stadionu. Raków zalega z płatnościami na około 430 tysięcy złotych. Kibice chcą umorzenia całości, ale miasto chce tylko w części spełnić te postulaty. – Chcemy pomóc umarzając odsetki, czyli to jest około 50 tys zł. Chcemy również pomóc odraczając należność główną na raty – informuje Aleksander Wierny, UM w Częstochowie. Rozłożone na pięć lat. Trzy tysiące złotych miesięcznie. Tyle, że o takiej możliwości kibice usłyszeli dopiero teraz. Wcześniej przedstawiano im zupełnie inną wizję. – Co będzie, jeśli Raków upadnie i co będzie z tym terenem, który będzie przynosił straty? Pani skarbnik miała wówczas odpowiedzieć, że zamknie się go, zlikwiduje – mówi Rafał Kula, Stowarzyszenie Kibiców „Wieczny Raków”. Urząd miasta tłumaczy, że kibice wyrwali z kontekstu wypowiedz pani skarbnik i zapewnia, że na pewno nikt stadionu nie zamknie.
W poprzednim roku Raków otrzymał od miasta około pół miliona złotych – z puli przeznaczonej na szkolenie młodzieży i promocję Częstochowy poprzez sport. Dla porównania żużlowy Włókniarz Częstochowa otrzymał 750 tysięcy, a siatkarze AZS 450 tysięcy złotych. Powód? Te kluby grają z najlepszymi i zdaniem urzędników bardziej promują miasto.
– Raków jest pomijany w hierarchii sportu częstochowskiego. Teraz przyszedł czas, by to zmienić. Do tej pory pomagała huta, ale na tę chwilę nie jest w stanie pomagać – tłumaczy Mariusz Dziedzic, kibic Rakowa Częstochowa. Od tego momentu rozpoczęły się kłopoty finansowe Rakowa. – Z Jurkiem Brzęczkiem staramy się już półtora roku to ciągnąć, naprawiać. Już nie mamy sił. Ta wiosna jest ostatnią. Jeśli coś się nie zmieni, to Jurek powiedział, że oficjalnie rezygnujemy w czerwcu. Jeśli Jurek zrezygnuje, to mnie też tutaj nie ma – mówi Krzysztof Kołaczyk, prezes Rakowa Częstochowa.
Ta manifestacja pokazała jednak, że na taki scenariusz się nie zanosi. Pomimo trudnej sytuacji klub z 90-letnią tradycją w rozgrywkach drugiej ligi znajduje się na dziewiątym miejscu. – To są ludzie stąd, którzy grają i walczą dla tego klubu i rozsławiają to miasto. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, ale uważam, że warto walczyć – stwierdza Jerzy Brzęczek, trener Rakowa Częstochowa.
Wynik walki o być albo nie być Rakowa Częstochowa ciągle jest nierozstrzygnięty. Kibicom i działaczom pozostaje jedynie nadzieja, że koleje losu dla drugoligowego klubu potoczą się w dobrym kierunku.