Protest pacjentów przeciwko zamknięciu trzech poradni w Dąbrowie Górniczej

Pacjenci przychodni “Na Cedlera” w Dąbrowie Górniczej protestowali dziś przeciwko zamknięciu trzech poradni przez Narodowy Fundusz Zdrowia. – Nie wolno odbierać ludziom odbierać prawa do wyleczenia się. A tu tak się właśnie dzieje. Zabiera się specjalistów i teraz niektórzy będą musieli wziąć na własny koszt taksówkę i jechać do specjalisty do Katowic, a to jest 20 ponad kilometrów – denerwuje się Andrzej Błachuciński, pacjent przychodni.
Pod urzędniczy nóż trafiły trzy specjalności. I nikt nie słuchał, że mają sukcesy. Od 1 stycznia NFZ nie płaci za porady laryngologa, neurologa oraz psychiatry. Przychodnia “Na Cedlera” nigdy nie miała problemów z wygraniem konkursów z NFZ. Ten na 2011 roku też miał być formalnością. – Nie było żadnych przesłanek dlatego, że spełniamy wszystkie normy i wymogi. Na początku grudnia pojechaliśmy na negocjacje i podpisaliśmy umowy – mówi Bogumiła Uznańska-Kałczuga, prezes Przychodni “Na Cedlera”.
Jednak niecały miesiąc później Narodowy Fundusz Zdrowia zerwał podpisane ustalenia. Trzeba dodać, że w myśl przepisów, miał do tego prawo. Pieniądze na 4 tysiące wizyt u psychiatry, niewiele mniej u laryngologa i na ponad tysiąc porad neurologicznych wygrały dwie inne dąbrowskie placówki. – Tu mam blisko. Chodzę o kulach,bo jestem po operacji kolan i tu jest mi najwygodniej przyjść. Gdzie ja na starość będę jeździła? – skarży się Kazimiera Misiek, pacjentka przychodni.
Już wiadomo, że osiem tysięcy mniej pacjentów rocznie to też mniej o siedmiu pracowników. – Pracuje u nas w przychodni 25 osób. Teraz niestety będzie ich prawie o 1/3 mniej – przyznaje Wiesława Kwiecień, wiceprezes Przychdni “Na Cedlera”. Jedną z takich osób jest Alicja Knapik, pielęgniarka poradni psychiatrycznej. – Póki co nie przyjmujemy bezpłatnie. Ja tu pracuję już 21 lat i ciężko mi jest takim, biednym ludziom powiedzieć, że nie zostaną przyjęci – mówi.
Przyczyn rezygnacji z usług przychodni “Na Cedlera” nikt z Narodowego Funduszu Zdrowia nie skomentował. Osoby zorientowane w sprawie są na urlopach. Natomiast eksperci związani z rynkiem zdrowia przegranej uznanych poradni dopatrują się w nowym systemie informatycznym, który decyzje o tym, komu przydzielić kontrakt podejmuje niejako za urzędników. Teraz pieniądze zgarnia ten, kto najlepiej opisze, jak będzie leczyć ludzi. – Ostatecznie powinien o tym decydować człowiek, a nie jakiś mechanizm, który dopiero jest wprowadzany i który dopiero się sprawdza, zresztą nie najlepiej się sprawdza, co widać na przykładzie całej Polski – podkreśla Jacek Janik z “Rynku Zdrowia”.