Protest zamiast szychty

Kilkudziesięciu górników z firmy zewnętrznej “Jas-Pol” odmówiło dziś zjazdu na szychtę. Powód? Zbyt niskie zarobki. – Jak żyć od pierwszego? Nadsztygarzy siedzą, mają emerytury i dodatkowo zarabiają. Oni mają pieniądze i oni się nie starają o ludzi. Z czego żyć? Za 1.200, za 1.300 ludzie mają żyć? – zastanawia się Józef Tomala, pracownik firmy “Jas-Pol”.
Dariusz Kruczek, który pracuje w firmie od początku jej istnienia, zaznacza, że bunt w załodze narastał już od dawna i taką reakcję pracowników można było przewidzieć. – Dzieje się to już od kilku miesięcy i wiedzieli o tym, że w pewnym momencie to się stanie. W tej chwili udaje się, że nie ma prezesa, tamten nie może, tamten nie wie. Jednak była to sytuacja do przewidzenia i można było tego zdecydowanie uniknąć – uważa.
Pracownicy firmy zarzekają się, że szybko pod ziemię nie zjadą, bo władze firmy spotkanie z przedstawicielami załogi wyznaczyły dopiero na poniedziałek.
Jednak dla ekspertów takie zachowanie górników to podcinanie gałęzi, na której się siedzi i sprowadzenie kłopotów na swojego pracodawcę. – Znowu będzie musiał negocjować kontrakt. Jak go nie wynegocjuje, to ta firma nie dostanie zleceń i ci pracownicy, którzy się buntują, nie będą mieli żadnej pracy – wyjaśnia prof. Andrzej Barczak, ekonomista.
Dziś władze firmy do swoich pracowników nie wyszły. W poniedziałek okaże się, czy przystaną na żądanie pięciuset złotowej podwyżki dla każdego z górników. Jeśli nie, to górnicy już zapowiedzieli, że pod ziemię nie zjadą.