Przed górami, rowerami…

Na konsumpcję, do poczytania, na coś mocniejszego, a w niedziele tak, jak pani Łucja Danielczyk oczywiście do kościoła: Rower jest taka prawa ręka od wszystkich tutaj. To jest już taka moda na rowerach tutaj bo nie ma daleko do Pszczyny no to sie jedzie, nie?
Świątek, piątek czy niedziela czasem z gracją i nonszalacją odpowiednią do wieku, z młodzieńczą fantazją ,czy nutką niezdecydowania w Pszczynie się… pedałuje. W Katowicach jest komunikacja. W Chorzowie, byle kaj a tu ni ma. Tu wszystko jest per pedes. I dlatego jedyną alternatywą dla per pedes jest tutaj per rower. Sama Pszczyna ma 25 tys. mieszkancow i myślę, że połowa porusza się na rowerach. Wynika to z tego, że Pszczyna ma bardzo specyficzny układ komunikacyjny. Zlokalizowana jest wokół starówki, odległości pomiędzy osiedlami a centrum miasta są niewielkie i nie ma sensu wprowadzania komunikacji wewnetrznej – tłumaczy Dariusz Skrobol, wiceburmistrz Pszczyny. A to cieszy dystyrbutorów jednośladów, żaden handlowiec nie narzeka na brak zainteresowania: W miesiącach takich letnich, czy to wczesnowiosennych jakoś to się kręci – mówi Stanisław Duda, sprzedawca rowerów. Kręci się zawrówno u tych większych jak i u tych mniejszych przedsiębiorców. Bo u tych drugich ceny jednośladów są bardzo przystępne. Jest takie zapotrzebowanie na skladnicy w złomie, że idzie kupić rower za pięć złotych i teraz jak ktoś ma dużo dzieci to kupi za 10 zł pięć rowerów. – mówi Jerzy Lipka, czyli w hurcie można się targować, bo i surowiec nie jest zbyt drogi – Ja na złomie pracuję, także kolegom z dwóch, trzech rowerów starych się złoży jeden. Na szczęście z tego recyklingu w pszczyńskim wydaniu nie musiał korzystać guru tamtejszego kolarstwa Karol Bobiec, który w wieku blisko 70 lat pojechał na rowerze do Wiednia, a teraz swoją pasję zaszczepia młodszemu pokoleniu: Mam wnuka Mateusza, którzy pali się właśnie do tego. Pewnie dlatego, że każdy mieszkaniec Pszczyny pamięta dzieciństwo z perspektywy siedziska i dlatego w dorosłe życie jedzie zawsze po prostej.