Przekonywali studentów, że warto zakładać własny biznes

Kiedy sytuacja wydaje się beznadziejna i trudno liczyć na pomoc innych, zostaje wziąć się w garść i pomyśleć nad własnym biznesem. W Uniwersytecie Śląskim zachęcano dziś młodych do zakładania własnych firm i realizacji swoich pomysłów na biznes. A podobno wcale nie trzeba się nagimnastykować. Monika Janas żyła tańcem, teraz tańcem zarabia na życie. – Założyłam własną szkołę tańca w Żorach i to był dobry pomysł na biznes – mówi.
Wiele takich biznesów szkoła tańca rozkręciło się dzięki dotacji z urzędu pracy. Można dostać nawet 19 tysięcy złotych. – Najpierw taka osoba składa wniosek, podpisuje umowę, dostaje pieniądze i dopiero wtedy rejestruje swoją działalność gospodarczą – wyjaśnia Hanna Becker z Powiatowego Urzędu Pracy w Siemianowicach Śląskich.
Założenie własnej firmy jest własciwie bezbolesne. Wystarczy dobrze nakreślić sobie plan. A wtedy, jak mówi Krzysztof Żurawski, który dzięki dotacji otworzył studio tatuażu, ma się pracę, która nie zalezie za skórę. – Przede wszystkim fajne jest to, że mam nienormowany czas pracy, a to oznacza, że to ja sobie ustalam z klientami czy chcę przyjść o 10 rano czy 1 w nocy – stwierdza. A to oznacza pracę na miarę własnych możliwości. I nawet gdy nie wszystko układa się po naszej myśli, na pewno nie zostaniemy sami na placu boju. – Te osoby, które dostają dotacje są monitorowane i prowadzone przez instytucje, które je wspierają – zapewnia Mirosław Ruszkiewicz, wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach.
Zatem założenie własnej firmy ogranicza właściwie tylko własna pomysłowość. A kiedy jest już receptura, potrzebna będzie jedynie konsekwencja oraz nauka na błędach – najlepiej błędach innych. Najgorszy bowiem jest falstart. – Bardzo wielu kandydatów na przedsiębiorców popełnia ten błąd, że rejestruje firmę przed otrzymaniem dotacji – przyznaje Piotr Krawczyk z częstochowskiej filii WUP-u. A wtedy z pieniędzy nici.