Przełom w Pszczynie…

Do pociągu minuta, a do najbliższej toalety dziesięć. Od kilku lat pasażerowie na pszczyńskim dworcu pkp musieli szukać alternatywnych rozwiązań. – Powinniśmy się tego wstydzić, w dzisiejszych czasach, żeby nie można było się załatwić, no i co ja mam w tym momencie zrobić? – pyta zdenerowany Jan Kuchta.
Naprzeciw temu czemuś wyszedł burmistrz Pszczyny, Krystian Szostak. I chociaż to nie teren miejski, o swoich mieszkańców ale i turystów, a przede wszystkim o ich potrzeby zadba miasto. – Zaproponowałem postawienie szaletów przenośnych typu toi toi, po negocjacjach cenowych doszliśmy już do ustaleń, w tej chwili opłata jest dosyć rozsądna.
Bo pieniędzy w błoto, a właściwie w sedesy lekką ręką inwestować nie można. – Nie ma takiej możliwości żebyśmy z realizacją tych zadań weszli na wszystkie dworce w tym samym czasie, żeby ten efekt końcowy był od razu widoczny – powiedziała Małgorzata Kosek, dyrektor Gospodarowania Nieruchomościami PKP.
Jak tu rozumieć kilkuletni brak toalety, gdy można ją sprowadzić w kilka dni. – Jeżeli klient sobie życzy realizujemy zamówienia w ciągu 2-3 dni, czasami nawet następnego dnia – oznajmił Ryszard Kozyra, specjalista od przenośnych systemów sanitarnych.
A kto wstrzymywał kilka lat wstrzyma kolejne kilka dni. Na szczęście finał tej… śmierdzącej sprawy jest już naprawdę blisko.