Przetargowa historia

Janusz Szroeter chciał już osiem lat temu stworzyć w budynku po byłym przedszkolu dom pogodnej starości. Chciał, ale przetargu nie wygrał. Jednak jak sam mówi na drodze stanęła mu przetargowa niespodzianka i mimo, że powinnien być jedynym właścicielem budynku, bo jako jedyny złożył prawidłową ofertę, budynek nie został mu sprzedany.
Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, iż przetarg na budynek okazał się sfałszowany i został unieważniony. Przedsiębiorca miał otrzymać odszkodowanie, a co za tym idzie pół miliona złotych powędrowało na jego konto z miejskiej kasy. Jednak samorządowcy nie zgadzają się z takim rozwiązaniem i czekają, aż sąd ostatecznie rozpozna sprawę. Ma to nastąpić 10 marca. – Nastąpił zbieg bardzo niekorzystnych okoliczności – jest to trup, którego wyciągamy z szafy poprzednika – stwierdza Arkadiusz Czech, burmistrz Tarnowskich Gór.
Sam zainteresowany i były wiceburmistrz Tarnowskich Gór, który miał być odpowiedzialny za przetargowe fałszerstwo – dziś sprawę traktuje jako “odgrzewanego kotleta”. Jak mówi, o odszkodowaniu dowiedział się z plotek, a całą sprawę uważa za szukanie niezdrowych sensacji.
Urzędnicy wciąż liczą, że sąd zmieni decyzję i pieniądze wrócą do magistratu, a za błędy poprzedników nie trzeba będzie płacić aż tak słono. Z kolei opozycyjni radni nie kryją oburzenia, bo tak duże pieniądze można było wydać zupełnie inaczej: na drogi, szkoły, remonty czy inwestycje. – Jest to porażka dla Tarnowskich Gór, dla mieszkańców, dlaczego urzędnicy mają płacić z budżetu miasta – oburza się Piotr Szczęsny, przewodniczący Rady Miasta.
Krzysztof Szendzielorz – dziennikarz pracujący na co dzień w Tarnowskich Górach uważa, że sprawa uderza w mieszkańców miasta i przedsiębiorcę, który domagał się tylko, a może aż – sprawiedliwości. – Ja wierzę w jego intencje, on po prostu chce, żeby urzędnicy traktowali petenta w ratuszu poważnie – przyznaje Szendzielorz.