Przewrót grudniowy

Trudno walczyć z nerwami, gdy tworzy się historię. Grudniowy przewrót w świętochłowickiej radzie miejskiej rodził się w bólach oczekiwania. Składam z dniem trzecim grudnia rezygnację z pełnienia przewodniczącej rady miejskiej w Świętochłowicach – Zanim padły te słowa, minęły trzy miesiące bezradności. Jak już radni się spotkali znów pojawił się problem. Bo stare prezydium zrezygnować chciało na końcu sesji – a nowe krzesłach chiało zasiąść już na jej początku. Mieliśmy jako kluby podpisane porozumienie, w którym radni naszego ugrupowania deklarowali rezygnacje z pełnionych funkcji w radzie miejskiej w związku z czym ten niepokój nowej koalicji troszeczkę mnie zaskoczył – stwierdza Wojciech Przetacznik, radny Porozumienia Świętochłowickiego. Niepokój jednak zdaniem opzycji był uzasdaniony Rezygnacje mogły zostać złożone i nie dawało to gwarancji przeprowadzenia wyborów do prezydium rady i na członków nowych komisji – mówi Zbigniew Mośko, PO. Takie zagrożenie – jak mówią prawnicy było. Gdyby rezygnacja sesję zamknęła, a rada nie spotkałaby się przez miesiąc – funkcja przewodniczącego wygasłaby automatycznie. Więc kolejnej sesji nie miałby kto zwołać. W sytuacji, kiedy nie będzie osoby, ktora przewodniczy obradom, która po prostu organizuje pracę rady, to dojdzie do paraliżu i taka sytuacja nie będzie zdrowa – tłumaczy Patryk Kuzior, biuro prawne Wojewody Śląskiego
Niezdrowe były, ale obawy radnych o taki scenariusz – przekonany jest o tym szef Porozumienia Świętochłowickiego, Jerzy Lesik: Większość nowa by chciała pokazać, że to teraz my tu rządzimy i to nie będzie już tak, że ktos będzie nam przed sesją wrzucać jakieś tematy, a my je będziemy przyjmować.
Koniec końców radni, po sześciu godzinach, kompromis osiągnęli i samorządowe stołki zostały podzielone. Kultura tak nakazała , że w ten sposob trzeba tę sesję rozpocząć . Było to przeprowadzone w bardzo grzeczny sposób, dwie strony się dogadały – mówi Andrzej Szaton, przewodniczący Rady Miejskiej. A od tego porozumienia zależało wiele, min. los świętochłowickiego szpitala. To właśnie od niego konflikt w radzie się rozpoczął. Nadal jestem narzędziem, instrumentem w tych rozgrywkach politycznych. Ja zarzekam się ,że jestem tutaj dyrektorem i nie mam się zamiaru bawić w gry polityczne na terenie miasta Świętochłowice. Ja wszystkim uświadomię, wszystkim radnym, decydentom, że to jest ich wspólny interes. – uważa Grzegorz Nowak, dyrekto powiatowego szpitala.Nie jedyny zresztą.
Kolejnych zmian w świętochłowickiej radzie obawia się świętochłowkicki historyk i publicysta Marian Piegza. Bo jak mówi, wojna podjazdowa – prawdopodobnie będzie trwać nadal: Widziałem to w wielu, wielu, bardzo wielu przypadkach, że radny po prostu mówiąc wprost i brutalnie dbał o kasę i pilnował tego, co mu lider powie, a wyborców miał w głębokim poważaniu.
Głebokie poważanie w wykonaniu samorządowców którejkolwiek politycznej opcji, wiadomo, mieszkańcom na dobre nie wyjdzie. Ale kto wie czy o braku tego poważania mieszkańcy Świętochłwoic nie przypomną sobie za dwa lata. Podczas wyborów.