Przystanek kryzys dla zawierciańskiego Pekaesu

Rozglądanie się za nowym zajęciem po dwudziestu latach za kółkiem to dla Zbigniewa Szoty prosta droga do życiowego dramatu. – Mam rodzinę, dwoje dzieci na utrzymaniu, no i ciężko jest – przyznaje.
Równie ciężko jest mówić o przyszłości zawierciańskiego Pekaesu. Dwa miliony złotych długu, brak płynności finansowej i brak inwestora, który pomógłby przełamać złą passę zakładu. Kolejne podejście – na przełomie stycznia i lutego. – Jeżeli nie będzie chętnego, który kupi to przedsiębiorstwo, który wyłoży gotówkę na zmodernizowanie taboru to zmierza to do upadłości – stwierdza Kazimierz Gałandziej z PKS-u Zawiercie S.A.
Trudną sytuację widać najlepiej… na rozkładach jazdy. Już niedługo nie trzeba się im będzie specjalnie przyglądać. – Około dziesięciu kursów będzie w przyszłości zawieszonych, może to się stać bardzo szybko, bo już od przyszłego miesiąca – mówi Krzysztof Żurek, koordynator transportu i rozkładu jazdy. To najmocniej uderzy w tych, dla których koniec Pekaesu to koniec normalnych dojazdów do pracy.
Kursy w małych miejscowościach są coraz mniej rentowne – tłumaczą w Pekaesie. My takich tłumaczeń mieliśmy dosyć – mówią w urzędzie w Łazach. Teraz na liniach nierentownych jeżdżą prywatni przewoźnicy. Łazy do interesu dopłacają, ale innej drogi nie było. – Jeśli tylko mówi się o pieniądzach, a za tym nie stoi jakość, to tak nie można – uważa Ilona Pelon, sekretarz gminy Łazy.
Można za to zobaczyć, że zawierciański PKS dojechał już do przystanku kryzys.