RegionWiadomość dnia

Przywiązali suczkę do drzewa i pojechali na wakacje!? Zwierzę zdechło z wycieńczenia

Niemal 40-stopniowy upał i godziny spędzone w palącym słońcu. Tak wyglądały ostatnie chwile 8-letniej Gandzi, nim w niedziele przed 21.00 trafiła do schroniska w Bytomiu. – Była już prawie całkowicie odwodniona. Daliśmy jej wody. W poniedziałek rano był pan doktor, oglądał suczkę. Trzeba było ją wzmocnić, dodać wody – mówi Anna Nowak, schronisko dla zwierząt w Bytomiu.

Niestety na ratunek było już za późno. W sytuacjach tak skrajnego wycieńczenia reakcja musi być niemal natychmiastowa. – Ważne są sekundy, żebyśmy od razu w jakiś sposób zareagowali i już nieśli temu zwierzęciu pomoc, zanim ono trafi pod opiekę lekarską. Więc – w zależności od tego jakie mamy możliwości – działajmy przede wszystkim chłodząc psa wodą – zaleca Barbara Malinowska, schronisko dla zwierząt w Gliwicach.

Ile Gandzia cierpiała, przywiązana do drzewa, nim trafiła do schroniska, tego nie wiadomo. Szybko jednak udało się, dzięki wszczepionemu suczce chipowi, ustalić jej właściciela. Jej nowe, “lepsze” życie zacząć miało się w schronisku w Gliwicach, gdzie w grudniu zeszłego roku Gandzia trafiła do adopcji. Niestety jej nowi właściciele, pomimo dokładnego sprawdzenia przez pracowników schroniska… zawiedli. – Reakcja tych ludzi była taka, że rozłożyli ręce i powiedzieli, że nic na ten temat nie wiedzą, ponieważ właśnie wrócili z wakacji, a suczkę pozostawili w rękach rodziców. Niestety w ślad za tym nie poszło nic więcej. Ci ludzie się do nas nie odezwali, nie zadzwonili, nie zapytali, co się stało ani też nie wyjaśnili – mówi Barbara Malinowska, schronisko dla zwierząt w Gliwicach.

Właściciele psa całej sytuacji nie mieli ochoty wyjaśniać również nam. Wszystko jednak wskazuje na to, że Gandzia podzieliła los setek psów, które co roku giną tylko dlatego, że ich właściciele nie mieli, co z nimi zrobić w trakcie wakacyjnego wyjazdu. – W umowie adopcyjnej, którą ta pani podpisywała, był taki punkt, że w razie gdyby nie chciała tego psa, ona ma go po prostu zwrócić do schroniska. Ona nawet nie musi się tłumaczyć, dlaczego – informuje pani Justyna.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W tym przypadku teoretycznie łatwiej było, a przynajmniej bez konieczności zbędnego tłumaczenia, psa porzucić. Teraz sprawę bada bytomska policja, a winnym śmierci Gandzi grozi wyrok za znęcanie się nad zwierzętami. – W tym momencie trwają czynności, dążące do wyjaśnienia tej sytuacji: kto zawinił, kto przywiązał to zwierzę do drzewa – tłumaczy mł. asp. Tomasz Bobrek, KMP w Bytomiu.

Tylko w przeciągu pierwszych siedmiu dni sierpnia do bytomskiego schroniska trafiło 28 psów i niemal dwa razy więcej kotów. Ile zginęło przez bezmyślność właścicieli? Tego nikt nie jest w stanie policzyć.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button