Sport

Puchar pod siatką

Małymi krokami do wielkiego sukcesu – bo takim jest niewątpliwie gra z jedną z najlepszych drużyn Europy – Skrą Bełchatów. – Sama nazwa rywala jest mobilizacją. Teraz trzeba troszkę ich ostudzić, żeby podeszli do tego meczu, jak do każdego jednego i zagrali na tyle, ile potrafią – Rafał Legień, trener,  MOS Interpromex Będzin.

A potrafią wiele, bo w poprzedniej rundzie Pucharu Polski wyeliminowali inny klub z siatkarskiej ekstraklasy. Władze będzińskiego klubu nie mają wątpliwości, że ich czas w polskiej siatkówce jeszcze nadejdzie. Niekoniecznie w dwumeczu z bełchatowianami. – Na papierze nie mamy na pewno szans. Ale sport jest piękny i potrafi być niespodziewany, że tak się wyrażę. To wszystko zweryfikuje boisko, nawet te ściany piłki, i dyspozycja dnia – mówi Jacek Sitarek, wiceprezes, MOS Interpromex Będzin.

Zainteresowanie meczem było tak ogromne, że 270 biletów na trybuny kameralnej sali w Będzinie – Łagiszy rozeszły się w niecałe pół godziny. Chętnych było co najmniej pięć razy tyle niż dostępnych wejściówek. Kibice, którym udało się wejść na halę, wielkich złudzeń, co do ewentualnego sukcesu swojej drużyny nie mieli. – Obawiam się, że będzińska drużyna może mieć problem z pokonaniem drużyny Bełchatowa. Wiadomo, że jest to drużyna, która plasuje się dużo wyżej we wszystkich rankingach. Niemniej jednak myślę, że chłopcy będą walczyć i będzie fajne widowisko – mówi jeden z kibiców.

Chociaż kibicom wiary trochę brakuje, w siatkarzy z Będzina wierzą władze miasta. Dla nich nawet porażka miejscowej drużyny, nie przysłoni sukcesu promocyjnego. – To niecodzienny moment, kiedy najlepsza drużyna Polski przyjeżdża do naszego miasta. To doskonały moment dla promocji naszego miasta – stwierdza Daria Paterek, wiceprezydent Będzina.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W podobnej sytuacji kilka miesięcy temu były rezerwy Rozwoju Katowice, które w Pucharze Polski grały z Legią Warszawa. Promocja była, zabrakło tylko wyniku. – To nie jest łyżwiarstwo figurowe, gdzie liczą się wrażenia artystyczne. Tu liczą się bramki. Myśmy ich nie strzelili, a Legia obnażyła nasze słabości i strzeliła te bramki – mówił Mirosław Smyła, trener Rozwoju Katowice. Ale dla zawodników równie ważne jest to, że być może to dla nich jedyna szansa na grę z najlepszymi.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button