Punkowa ewangelizacja

Gdy są w komplecie trudno pomieścić im się na scenie. Perkusja, gitara, bas, akordeon, flet, trąbka, skrzypce no i głosy. Aż trudno uwierzyć, że za tym wszystkim stoją dwie rodziny. – To w myśl naszych rodziców było i ojców szczególnie, żeby swoje dzieci wysłać do szkoły muzycznej, a potem zrealizować swoje marzenie, czyli zespół, ale my na szczęście w tych marzeniach się odnajdujemy. Sami chcemy to robić, więc wszystko jest jak w najlepszych stosunkach – wyjaśnia Dobrawa Frączek, zespół Trąby Jerycha. Choć jak mówią nie zawsze jest tak przyjemnie. – Taki zespół rodzinny na początku był i raczej nie trzeba było nas namawiać. Bardziej teraz, wiadomo bardziej starsi, nie chcemy już z tymi młodszymi grać, już po prostu mnie krew zalewa jak muszę z tymi młodymi śpiewać – żartuje Jeremiasz Frączek, zespół Trąby Jerycha.
Jednak to właśnie młodzi w tym zespole grają pierwsze skrzypce. – Dzieci dorosły, bo dzieci stają się muzykami. Ja tu jestem najsłabszym ogniwem naprawdę, na gitarze i patrzę ciągle żebym dorównał temu rytmowi – mówi Kazimierz Frączek, zespół Trąby Jerycha. Łatwo wcale nie jest, bo rytmu w ich muzyce jest bardzo dużo. Nazwali się Trąby Jerycha, a to co grają bałkańskim punkiem. – 99% produkcji jest o niczym. Ten tekst mógłby być jakikolwiek inny, a nam nie chodzi żeby zaśpiewać o czymkolwiek, żeby konkretnie powiedzieć słowo. Słowo, które będzie miało moc, kogoś w jakiś sposób przemieni, żeby ktoś zaczął słuchać i zaczął reflektować swoje życie – tłumaczy Adam Regiewicz, zespół Trąby Jerycha.
Dlatego śpiewają o Bogu i tej muzycznej ewangelizacji w ogóle się nie wstydzą. – To, że kocham Boga, to nie jest dla mnie problemem. Nie wstydzę się swojej wiary, bo nie ma czego się wstydzić – zaznacza Marysia Frączek, zespół Trąby Jerycha. Podobnie jak tego, że grają w rodzinnym zespole. – W niektórych środowiskach jest tak, że nie ma w ogóle relacji z rodziną, i że ojciec wraca późno z pracy. A tu jednak jest taki kontakt, czasami można się pokłócić, czasami można porozmawiać. Ważne, że możemy być razem – podkreśla Tobiasz Frączek, zespół Trąby Jerycha.
Na razie ostro pracują nad nowym materiałem. Na koncie mają już kilka płyt wydanych własnym sumptem i trochę koncertów. Po cichu liczą na więcej. – Fajnie by było, ale nie wiem czy to zostaje w strefie marzeń, czy faktycznie planów – stwierdza Grażyna Regiewicz, zespół Trąby Jerycha.
Od marzeń do planów droga wcale nie musi być długa. Przecież w kraju są już na naszej scenie zespoły, które z wykopem śpiewają o Bogu i radzą sobie dobrze. Trąby Jerycha potencjał na pewno mają, pytanie tylko czy wystarczy go na tyle by głośniej zagrały?