Pusto w kasach PUPów

Pomysł trafiony, ale do jego realizacji mogło nie starczyć materiału. Wszystko dlatego, że aby uszyć dobry biznes w tym wypadku nie wystarczył dobry pomysł. – Z własnych środków trudno byłoby zaoszczędzić te 14 tysięcy, owszem, ewentualnie istnieje kredyt bankowy, ale w tym momencie trzeba go zwrócić i miesięcznie płaci się raty – stwierdza Wioletta Kamer-Wieczorek, która szyje suknie ślubne. Dlatego do tej pory w realizacji marzeń pomagały pieniądze z urzędu pracy. Ale z tymi jest już coraz bardziej krucho. Kolejki coraz dłuższe, a kasy urzędów świecą pustkami. Pieniędzy zabrakło już m.in. w Katowicach, Siemianowicach Śląskich, Rybniku, Mysłowicach i Tychach. Tylko do połowy roku na dotacje wystarczy w kasach Powiatowych Urzędów Pracy w Zabrzu, Rudzie Śląskiej, Chorzowie i Gliwicach.
Jak zapewniają urzędnicy wnioski nadal można składać, ale na wypłatę pieniędzy bezrobotni będą musieli poczekać – optymistyczny wariant to co najmniej kilka miesięcy. – Urząd pracy wystąpił o środki z rezerwy ministra pracy i polityki społecznej właśnie z przeznaczeniem na przyznanie jednorazowych środków na podjęcie działalności gospodarczej – podkreśla Joanna Jurkowska, PUP w Katowicach. Kiedy to nastąpi – ministerstwo nie wie. Dlatego potencjalni przedsiębiorcy powinni uzbroić się w cierpliwość albo o pomoc zgłaszać się np. do punktów konsultacyjnych. – Trzeba pamiętać, że środki dostępne w urzędach pracy to nie jedyne środki, które umożliwiają rozpoczęcie działalności gospodarczej, które chcą pozyskać osoby, które chcą zostać przedsiębiorcami – wyjaśnia Aleksandra Herba ze Śląskiej Sieci Punktów Konsultacyjnych.
A tych, którzy pomysł na swój biznes już mają, jest coraz więcej. Coraz więcej instytucji też do tego zachęca. W izbie rzemieślniczej jednorazowo można dostać nawet 40 tysięcy złotych dofinansowania. – Najpierw trzeba wziąć udział w szkoleniu, na którym uczymy się jak zakładać i prowadzić swoją działalność. Następnie jak pisać swój profesjonalny biznesplan – tlumaczy, Marcin Kozik z Izby Rzemieślniczej w Katowicach. Ale by dostać pieniądze czeka się nawet rok. Dlatego Jan Kłosz dał za wygraną. I o pomoc mimo wszystko postanowił prosić urząd pracy. – Poczekamy, zobaczymy jak to będzie. Jak nie dostanę środków to tak czy siak założę swoją firmę – wyznaje Kłosz.