"Dziennik Zachodni" kończy 65 lat

Wszystko zaczęło się dokładnie 6 lutego 1945 roku. To wtedy światło dzienne ujrzał pierwszy numer “Dziennika Zachodniego”. Marian Brylewski tego dnia miał 12 lat. Kupił nową gazetę, która od tego czasu towarzyszy mu niemal codziennie. – Pierwszy numer to było jednokartkowe wydanie, a już później to były dwie kartki, trzy, góra cztery, jak szedłem do pracy, to po drodze kupowałem i jak przyszedłem wcześniej do pracy to zdążyłem ją z grubsza przejrzeć – wspomina.
Z maleńkiego dziennika stał się największą gazetą regionalną w Polsce, której twórcom przyświecają wciąż te same zasady. – Tam powinien być dziennikarz, gdzie są ludzkie problemy, gdzie coś się dzieje, ale też gdzie ktoś prosi o pomoc, o wsparcie, gdzie ktoś cierpi – podkreśla Elżbieta Kazibut-Twórz, redaktor naczelna “Polski Dziennika Zachodniego”.
Ludzi, którym przez ponad sześć dekad udało się pomóc, nie sposób zliczyć. Jadwiga Jenczelewska w “Dzienniku Zachodnim” pracuje już ponad 30 lat i widzi jak duże nadzieje pokładają w gazecie czytelnicy. – Tych sygnałów mamy codziennie bardzo dużo, od samego rana telefony dzwonią nieustannie – przyznaje.
Ale przez te 65 lat “Dziennik Zachodni” przeżywał też trudne chwile. W stanie wojennym jego wydawanie na pewien czas zawieszono, a przez lata bolączką dziennikarzy była walka z cenzurą. – Z satysfakcją odnotowywaliśmy, w jaki sposób próbowaliśmy te obostrzenia polityczne obejść, nawet krojem czcionki, artykułowaliśmy to, co chcieliśmy powiedzieć, a czytelnik potrafił doszukać się w tym właściwych treści – stwierdza Teresa Semik.
Te wzloty i upadki dziennikarze opisali w specjalnym, jubileuszowym wydaniu gazety. – Pokażemy kronikę dziejów regionu przez pryzmat tekstów, jakie pisali nasi koledzy reporterzy i jak redagowali dawniej “Dziennik Zachodni” – tłumaczy Maria Zawała.
Obecnie “Dziennik Zachodni” to kilkudziesięciu dziennikarzy, redaktorów i grafików. Większość z nich pracuje w Sosnowcu w głównej siedzibie gazety. I jak mówią praca w gazecie wcale nie jest łatwa. – Freddy Mercury twierdził, że jeden ze swoich największych tekstów napisał kąpiąc się w wannie z kieliszkiem szampana, w naszej pracy rzadko mamy okazję tworzyć w takich okolicznościach, ale bazując na talencie i ciężkiej pracy staramy się, aby efekt końcowy był równie imponujący – zapewnia Marcin Zasada.
Ten efekt końcowy, oceniają od lat czytelnicy, którzy zasypują teraz redakcję dziesiątkami listów z życzeniami. My zaś życzymy kolegom po fachu, jeszcze więcej takich jubileuszy.