RegionWiadomość dnia

Radar meteorologiczny w Orzeszu działa, ale nie ma systemu ostrzegania

Przedwczorajszy zapis z detektorów burzowych robi wrażenie. To był zmasowany, rzadko spotykany atak. O tym, że tak to może wyglądać w stacji meteo w Goczałkowicach wiedzieli na kilka godzin przed uderzeniem gradowego frontu. – Liczbę wyładowań i ich intensywność. To wszystko wskazywało na to, że naprawdę do nas idzie potężna komórka – mówi Dawid Łepko, stacjameteo.pl. Jako prywatna firma, a nie publiczne służby meteo, zdążyli jeszcze ostrzec Straż Miejską w pobliskiej Pszczynie. Jednak te informacje nie dotarły już na przykład do mieszkańców Tychów, gdzie grad uderzył najmocniej. Niedoinformowane były też Koziegłowy. Ulewa zamieniła spokojny Boży Stok w rzekę. Ten zabierał po drodze wszystko. – O 2 w nocy tajfun przeszedł po prostu. To jest nienormalne, żeby asfalt rwało – opowiada Marcin Michalski, mieszkaniec Koziegłów.

Elementem tarczy “antypogodowej” nad Polską jest m.in. meteoradar w Orzeszu w powiecie mikołowskim. Teoretycznie ma ostrzegać o wszystkim, co wydarzyć się może nad województwem śląskim. Tyle w teorii. – Niestety mamy jeszcze dziury, więc oczywiście jeszcze kilka radarów, by nam się oczywiście przydało – stwierdza Rafał Lewandowski z IMGW. To na pewno, ale jak dodają specjaliści, ta potężna instalacja nie powinna stać w Orzeszu. – Jeżeli ten radar zostałby umieszczony na jednej z gór, np. Czantorii, czy Skrzycznem on by znacznie widział niż radar w Ramży. Co więcej widziałby więcej i zdecydowanie dokładniej, ponieważ radary nowej generacji są o wiele dokładniejsze – wyjaśnia Adam Skowroński, stacjameteo.pl.

Ten to koszt wielu milionów złotych. To wielokrotnie tańsza alternatywa ze znacznie dokładniejszymi danymi. Funkcjonowanie radaru na terenie Beskidów, przez fachowców określanych generatorem powodzi w naszym województwie, mogłoby pomóc w walce z wielką wodą. Wojewoda Śląski, m.in. po wydarzeniach sprzed trzech lat w Bieruniu, ma zamiar zainwestować w wojewódzki system ostrzegania mieszkańców SMS-ami. – Mamy w tej chwili wstępne propozycje niektórych firm, które by już były nawet i pod kątem możliwości finansowych do przyjęcia. To na razie jest propozycja. Temu trzeba się przyjrzeć, na ile to wszystko będzie działało w ogóle – tłumaczy Andrzej Szczeponek, Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Teraz w niektórych miejscach ostrzeżenia, trafiają do mieszkańców razem z tym, przed czym mieli być ostrzeżeni.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button