Radni z Będzina chcą darmowych biletów dla bezrobotnych! Pomysł torpeduje KZK GOP i starostwo!
Najpierw 104 z Wojkowic do Będzina, potem przesiadka i różnymi autobusami w poszukiwaniu pracy. Podróże Anny Kobierskiej może niedalekie i niezbyt egzotyczne, ale w jej sytuacji kosztowne. Około minimum 20 złotych trzeba mieć w kieszeni, żeby gdziekolwiek w ogóle się ruszyć, by ewentualnie dojechać gdzieś, później przesiadka jeszcze na tramwaj i z powrotem wrócić. Pytanie, jak to wszystko zrobić, gdy w portfelu pustka. – Szukając pracy jest dużo jeżdżenia, bo trzeba i do pracodawcy dojechać, do urzędu, pozałatwiać wszystko u lekarzy… – wylicza Anna Kobierska, bezrobotna.
Aby wyboistą drogę do pracy bezrobotnym w Będzinie ułatwić, pojawił się pomysł kilku miejscowych radnych, by wprowadzić darmowy bilet na czas poszukiwań zatrudnienia. – Mówimy o osobach, które są pozbawione dochodów, a którym nie możemy już dać pracy. Stwórzmy przynajmniej takie płaszczyzny i możliwości, aby im pomóc w szukaniu, aby te obciążenie finansowe było jak najmniejsze – mówi Adam Szydłowski, radny Europa Plus z Będzina.
Problemem bezrobocia w powiecie będzińskim dotkniętych jest niemal 9 tysięcy osób, w tym prawie 8 tysięcy bez prawa do zasiłku. To właśnie im, zgodnie z pomysłem radnych, powinny należeć się bezpłatne przejazdy miejską komunikacją. – Mam nadzieję, że odpowiedź KZK GOP będzie taka: panowie przyjeżdżajcie, będziemy rozmawiać o tym – mówi Adam Szydłowski, radny Europa Plus z Będzina. Choć oficjalne pismo w tej sprawie dziś do KZK GOP wpłynęło, firma o pomyśle rozmawiać nie chce ani z pomysłodawcami ani przed naszą kamerą.
Idea bezpłatnych biletów dla bezrobotnych, choć w większości przyjmowana pozytywnie, to przez władze Będzina skazana jest na porażkę. Dyskwalifikować ma ją prosta matematyka: 8 tysięcy osób bez prawa do zasiłku razy 150 złotych, czyli koszty biletu miesięcznego. – To jest wartość tego pomysłu w skali miesiąca. Daje to ponad milion złotych, czyli około 15 milionów złotych rocznie. W takim wariancie kwota jest astronomiczna i absolutnie nie możliwa do udźwignięcia – zaznacza Krzysztof Kozieł, starostwo powiatowe w Będzinie. Ani przez starostwo ani przez urząd pracy. Kto zatem za bilety miałby zapłacić? – Mamy statystykę, czyli ilość bezrobotnych na poszczególne gminy, a mamy ich osiem w powiecie, żeby oni w zależności od ilości bezrobotnych, dopłacali do KZK GOP – mówi Janusz Gątkiewicz, Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Będzinie.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, na dopisanie będzińskich bezrobotnych na listę tych, którym w KZK GOP przysługują bezpłatne przejazdy, nie ma szans. Spółka mogłaby się na to zgodzić jedynie podwyższając cenę biletów pozostałym pasażerom.
Na liście tych, którzy autobusami spółki jeździć mogą za darmo – poza niepełnosprawnymi i dziećmi do lat czterech – między innymi są posłowie, senatorowie, żołnierze żandarmerii wojskowej, czy strażnicy miejscy.
Żory to przykład miasta, w którym da się autobusami jeździć za darmo, nie doprowadzając do bankructwa właściciela spółki. Mimo zawirowań wokół wyboru firmy, która będzie wozić mieszkańców miasta, umowę na bezpłatny transport podpiszą w czwartek. – Bezpłatna komunikacja miejska to nie tylko tak naprawdę walor ekonomiczny, ale także społeczny i ekologiczny. Liczymy na to, że nasi mieszkańcy przesiądą się ze swoich samochodów i wsiądą do bezpłatnej komunikacji miejskiej – mówi Anna Ujma, UM Żory. Ta zgodnie z planami wystartować ma pierwszego maja – w Święto Pracy. W ułatwienie jej szukania w Będzinie na razie nie zainwestują.