Radwańskie trenują coraz intensywniej

“Z moją ręką jest coraz lepiej. Trenuję praktycznie od zeszłego tygodnia dwa razy dziennie. Jest prawie perfekcyjnie, aczkolwiek gram jeszcze z tapem (specjalna taśmą zabezpieczającą – PAP) na ręku, żeby jednak odciążać ten staw. W przyszłym tygodniu spróbuję już bez niczego zagrać, także zobaczymy jak to będzie” – powiedziała Radwańska, sklasyfikowana na dziesiątym miejscu w rankingu WTA Tour.
W listopadzie najlepsza polska tenisistka przeszła w Krakowie operację mającą wyeliminować przyczyny powracającego stanu zapalnego ścięgna palca serdecznego, po czym udała się na krótkie wakacje. Po nich wróciła do domu i powoli wznowiła treningi.
“Szwy miałam dwa tygodnie, po ściągnięciu jeszcze tydzień odczekałam i po trzech tygodniach zaczęłam trochę trenować. Był jednak straszny ból, więc musiałam jeszcze odpuścić tydzień. W sumie po czterech tygodniach zaczęłam trochę grać, ale bardzo luźno, no i to też z bólem niestety. Nie chciałam, żeby ręka się zastała, bo nigdy jeszcze nie miałam tak długiej przerwy, więc musiałam zacząć” – powiedziała Radwańska.
“Wszystkie dolegliwości już się zmniejszają, nie ma opuchlizny, nie boli, wiec mam nadzieję, że to nie będzie wracać. Nie może wracać i już. Jak gram, to wciąż boję się szarpnąć tą ręką, bo jednak mam w głowie, że strasznie bolało, boli, albo może zaboleć. To ciężko tak wymazać na hop, siup, bo to była jednak poważna kontuzja. Wciąż chodzę na różne zabiegi: naświetlanie, lasery, ultradźwięki, krioterapię. Myślę, że będę na nie chodzić do końca pobytu w Krakowie, dopóki nie wyjadę do Australii” – dodała.
W sumie siostry Radwańskie trenują na zmianę na pięciu kortach o różnej nawierzchni w hali, jednak wszystkie to odmienne rodzaje dywanów. Jeden z nich znajduje się na terenach wojskowych należących do 2. Korpusu Zmechanizowanego przy ulicy Rakowickiej w hali pamiętającej czasy Galicji, o bardzo oryginalnej konstrukcji dachu, dość nisko zawieszonego.
“Na pierwszy rzut oka można się pewnie nabawić klaustrofobii, ale jak się człowiek przyzwyczai, to ten zabytkowy strop nie przeszkadza. Ćwiczymy tu nawet smecze, a moje loby spokojnie mieszczą się między przęsłami. To kwestia pewnej ręki doświadczonego trenera” – powiedział PAP ojciec i zarazem trener krakowskich sióstr Robert Piotr Radwański.
Zielony dywanowy kort nie jest zbyt szybki, ale uwagę przykuwa bezpośrednie otoczenie kortu, a przede wszystkim ściany dość blisko usytuowane za linia główną.
“Na pewno to wymusza specyficzną grę, bo uniemożliwia cofanie się daleko za kort przy trudniejszych wymianach. Dziewczyny muszą grać tu bardzo agresywnie i trzymać się linii, często więc odgrywają piłki niemal półwolejem. Taki styl jest przydatny na twardych nawierzchniach, na jakich będziemy grali w styczniu w Australii. Niestety w Krakowie nie ma prawdziwego kortu twardego pod dachem” – powiedział Radwański.
“W sumie jednak nie możemy narzekać, bo naprawdę mamy w naszym mieście dość dobre warunki treningów w okresie zimowym. W sumie trenujemy na pięciu różnych obiektach, więc mamy możliwość przećwiczenia bardzo różnych schematów i stylów gry niemal każdego dnia” – dodał. Rodzina Radwańskich Święta Bożego Narodzenia spędzi w rodzinnym Krakowie, podobnie jak Sylwestra, bowiem dopiero 4 grudnia wyleci na Antypody.
“Jeżeli Urszula się załapie do turnieju głównego w Hobart, to najpierw odwiedzimy Tasmanię. Bardzo mi się tam podoba, choć nigdy nie widziałem diabła tasmańskiego. Niestety ostatnie wyginęły chyba w latach dwudziestych. Jako miłośnikowi dań prosto z morza, wyjątkowo odpowiada mi tamtejsza kuchnia. Każda ryba jaką się tam zamówi jest prawie tak wielka jak moja rakieta. Tam chyba nie ma małych ryb” – powiedział Radwański.