Ratowali życie. Teraz pogotowie za postój na trawniku może zapłacić odszkodowanie

Typowe zgłoszenie na pogotowie i typowy wyjazd, ale finał już nietypowy. Dziesięć dni temu karetka została wezwana na jedno z katowickich osiedli. – Pojechaliśmy na wizytę do pacjenta, chcąc udzielić pacjentowi pomocy – wyjaśnia Lucyna Wolontarska. Aby to zrobić kierowca ambulansu zdecydował się podjechać bezpośrednio przed wejście do budynku. – Pacjent ma być szybko przetransportowany do szpitala – mówi Anna Kozłowska, ratownik medyczny WPR Katowice. A gdy szybkość działania ratowników jest najważniejsza, nie zawsze zważa się na przeszkody – na przykład trawnik. – Czasami są to tereny, gdzie nie można wjechać, ale dobro pacjenta, tak jak powtarzałam już wielokrotnie, jest najważniejsze i to dla niego się tam wjeżdża – dodaje Anna Kozłowska.
Często niestety niszcząc to, po czym się jedzie. W tym jednak przypadku dobro pacjenta okazało się równie ważne, jak dobro osiedla, na którym mieszka. – Trawniki, na które wjechała akurat karetka, znajdują się na garażach wielostanowiskowych i one nie mają nośności, która by umożliwiała wjazd samochodu tego typu – tłumaczy Piotr Bondal, zarządca nieruchomości Ligota Park. – Na tym dachu garażu z tego co wiem, stoją też domy o ciężarze znacznie większym niż ambulans. Żądają od nas polisy ubezpieczeniowej, będą żądać odszkodowania, nie wiadomo na jakiej podstawie – mówi Artur Borowicz, Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach.
Dodatkowo trudnej do określenia, bo zdaniem dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, wspólnota pomyliła adresata. – Sprawdziliśmy numer rejestracyjny, nie mamy takiego ambulansu. Jest to z tego co się orientuję, prywatna firma transportowa – dodaje Artur Borowicz.
Bez względu na to czy adresat jest dobry, czy nie – problem pozostaje. Trawnik został zniszczony i kto wie, czy nie naruszona została konstrukcja budynku. Dodatkowo jak zaznacza zarządca w w piśmie przesłanym do pogotowia, przejazd po trawniku był nieuzasadniony, bo z osiedlowego parkingu jest tylko kilkanaście metrów do budynku. – Nasi panowie, jeśli chodzi o kierowców, są przeszkoleni bardzo dobrze i to jest kierowca, który jeździ z zespołem “R”, czyli odpowiedzialny na danym stanowisku. Na pewno nie popełnił błędu – stwierdza Lucyna Wolontarska, NZOZ Mawo-Med.
Błędów zdaniem ekspertów może być tu więcej, bo na osiedlu brakuje wyraźnej drogi, bądź ścieżki umożliwiającej bezpośrednie dotarcie do budynku. – Powinno w planie osiedla być przewidziane i zrealizowane takie rozwiązanie umożliwiające bezpośredni dojazd– mówi prof. Andrzej Grzybowski, rektor WST. Dojazd nie tylko dla karetek pogotowia, ale również dla służb stosujących nieco cięższy sprzęt. – W każdym osiedlu muszą być zapewnione takie drogi ewakuacyjne, drogi awaryjne, właśnie dla uzyskania możliwości dojazdu karetki pogotowia, straży pożarnej– dodaje prof. Andrzej Grzybowski. By te interweniując, naruszać trawnika nie musiały.