Ratownicy z 18-stu kopalń Kompanii Węglowej rywalizowali o miano najlepszej drużyny

Sprawni, zwinni i szybcy. Ścigają się z innymi drużynami, ale i samym sobą. Górnicza elita, najlepsi ratownicy z osiemnastu kopalń Kompanii Węglowej, taktykę szlifowali tygodniami. – Nie możemy tego zdradzać, bo to są sprawy techniczne – mówi Wojciech Sorek, ratownik KWK Ziemowit. – Zaangażowanie, duch rywalizacji jest ogromny. Widać to po wszystkich zgromadzonych, każdy ma swój styl przechodzenia przez elementy – informuje Krzysztof Berger, który szkoli ratowników w KWK Ziemowit.
Przyjechali tutaj, by wśród ratowniczych drużyn walczyć o tytuł lidera. Rybnickie zawody to przede wszystkim wyścig z czasem i sprawdzian zgrania zastępu. – Długo to trenowaliśmy. Były niespodzianki na torze. To jest nieznany tor, w tym wypadku była klapa, która się nie zamknęła za nami – informuje Łukasz Grudowski, ratownik KWK Ziemowit.
I choć ostatecznie klapy nie było, najmłodszy ratowniczy zastęp z lędzińskiego Ziemowita, zamiast pierwszego musiał pocieszyć się czwartym miejscem. – Muszą przeciskać się przez wyłomy. Poza tym, muszą skręcać i rozkręcać rurociągi, żeby dojść do uwięzionych pracowników – tłumaczy Stanisław Kąsek, organizator zawodów, Centrum Wydobywcze Południe.
Jednak jak przyznają ratownicy, górnicza olimpiada nijak ma się do warunków panujących pod ziemią. Tam stawka jest dużo wyższa – życie kolegów. – Siła charakteru i sprawność to idzie razem w parze, bo trzeba być odpornym na stres i warunki, które są na dole – mówi Tomasz Michałek, ratownik KWK Rydułtowy-Anna.
Dariusz Pyszny z kopalni Rydułtowy-Anna, w swojej dziesięcioletniej pracy ratownika widział już dużo. Pięć lat temu brał udział m.in. w akcji ratunkowej w rudzkiej Halembie. Szukał pod ziemią Zbigniewa Nowaka. Strach przezwyciężył, ale ćwiczyć ni przestaje. – Ratownicy nie mogą się poddawać i tyle. Gdy coś nie wyjdzie, to trzeba poprawiać – mówi.
Na torach trenują godzinami, m.in. po to, by ważący 14 kilogramów aparat z tlenem przestał ciążyć. – Robi pewnie na wszystkich wrażenie, jak sobie wyobrazimy, że to jest pod ziemią. Zdajemy sobie sprawę, w jakich warunkach sprawdzają się te umiejętności – mówi Joanna Strzelec – Łobodzińska, prezes Kompanii Węglowej. Bo prawdziwy sprawdzian czeka ich nie na powierzchni, ale w warunkach o wiele mniej komfortowych.