Ratunek dla ratowników

Pracownicy Centrum Powiadamiania Ratunkowego odbierają kilkaset telefonów dziennie, a każdy z takich telefonów może być na wagę zdrowia lub życia, ale może też być kretyńskim żartem.
Paweł Krup dyspozytor Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Katowicach do takich telefonów zdarzył się już przyzwyczaić. Choć i on czasami nie może wyjść ze zdziwienia. – Pani wychodząca z pieskiem na spacer, zgłosiła, że w krzakach koło bloku jest tygrys. Patrol pojechał, tygrys rzeczywiście był, ale pluszowy – mówi. Ale nie zawsze jest śmiesznie. Większość telefonów to wyzwiska pod adresem dyspozytorów.
Jak oblicza Andrzej Kotuła kierownik CPR w Katowicach średnio na tysiąc odebranych telefonów takich bezsensownych wezwań jest siedemset. efekt dlatego służby myślą nad sposobami ograniczenia fałszywych wezwań. – Rozważa się wprowadzenie do MCR-u dodatkowych etatów dla operatorów, którzy będą wstępnie rozmowy filtrowali i praktycznie dyspozytorzy służb będą otrzymywali już tylko te rozmowy, które wiążą się z różnymi zdarzeniami – stwierdza. Dzięki takiemu rozwiązaniu można by wyeliminować chociażby telefony od dzieci, które nagminnie dzwonią na numery alarmowe.
Pracownicy CPR-ów też liczą na nowe etaty, bo jak mówią są przemęczeni. W anonimowym liście, który dotarł do naszej redakcji jeden z nich pisze: Pełnienie służby w pojedynkę, gdzie czasami funkcjonariusze na dwunastogodzinnej zmianie odbierają nawet ok. 300 telefonów i niejednokrotnie przyjmują od 100 do 150 interwencji do realizacji jest narażaniem mieszkańców miasta na niebezpieczeństwo.
Szefowie służb problemu jednak nie dostrzegają. – Kto z nas nie ma dużo pracy? Wiadomo, że każdy z nas chciałby sobie życie ułatwić i gdybyśmy mogli przesiać te telefony, które są nieuzasadnione, to by się nam łatwiej pracowało – wyjaśnia Bogdan Jędrocha z PSP w Katowicach. Na razie pracuje się dużo i ciężko, a to niepokojący sygnał, bo właśnie od jakości tej pracy zależy ludzkie życie.