Remontu torowiska w Chorzowie na razie nie będzie

Po ulicy Siemianowickiej w Chorzowie Starym jeździ się trochę jak na rollercoasterze. Ale tylko trochę, bo tu o dużych prędkościach nie może być mowy. Również drogowcy zdają sobie sprawę z fatalnego stanu torowiska i jak zapewniają robią co mogą. Jednak ostatnio ich prace ograniczają się do działań badawczych. Kilka dni temu zmierzyli dziury i wyszło, że dochodzą do kilkunastu centymetrów.
– To co mogliśmy zrobić, to jest oznakowanie nierówności, czyli uprzedzanie kierowców o niebezpieczeństwie i o ograniczeniu prędkości – tłumaczy Piotr Wojtala, dyrektor MZUiM w Chorzowie. Informacja oczywiście cenna, choć od tej wiedzy wcale nie jeździ się lepiej. Z sąsiednich Siemianowic Śląskich do centrum Chorzowa bezpieczniej przejechać przez Katowice. Na tej drodze torowisko przekracza się tylko raz, choć też nie bez problemów.
Jednak czasem trzeba przejechać ulicą Siemianowicką. – Niestety, jeżdżę tu dość często i na pewno będzie trzeba amortyzatory wymienić – przyznaje Tomasz Babicz, kierowca. Dzięki temu przynajmniej mechanicy są zadowoleni w fatalnego stanu torowiska. – Zwykle są to koszty od kilkuset do nawet dwóch tysięcy złotych, jeżeli chodzi o zawieszenie – mówi Jarosław Trzcionka z warsztatu samochodowego “Jaro”.
A wszystko dlatego, że w zawieszeniu jest też naprawa drogi. Tory są, mimo że ostatni tramwaj przejechał po nich ponad rok temu. – Jest to dalej infrastruktura tramwajowa i tak naprawdę rozwiązaniem docelowym byłaby całkowita likwidacja i odtworzenie drogi – stwierdza Wojtala.
Miasto na nową drogę pieniądze ma, gorzej ze spółką Tramwaje Śląskie, która musi najpierw zerwać szyny. Jej przedstawiciele odmówili komentarza. Jak udało nam się ustalić pieniądze znajdą się najwcześniej za rok. I dopiero wtedy będzie można bezpiecznie przejechać przez Chorzów Stary, bo na razie można się co najwyżej przejechać… na rachunku od mechanika.