Replika słynnego niemieckiego czołgu powstaje w Wapienicy

Jeszcze nie gotowy do szturmu, a już wzbudza respekt. 200 takich jak czołgów pod Kurskiem rozłożyły wady fabryczne. Tym razem jednak pasjonaci dokładniej wszystko przemyśleli. – W Pantherze podstawową rzeczą jest materiał bazowy, czyli mówimy tutaj o jakimś podwoziu, które zostaje wykorzystane do budowy, do materiału wstępnego, do odbudowy takiego czołgu. Tu zostało wykorzystane podwozie czołgu mostowego T-55 – tłumaczy Grzegorz Klimczak, konstruktor repliki Panthery.
Moc nie tylko w wojnie błyskawicznej, ale też pod maską. Dwunastocylindrowy silnik, pojemność 40 litrów , 650 koni mechanicznych. Jazda wyjątkowo droga – pali około 400 litrów na 100 kilometrów. A każda naprawa to prawdziwe wyzwanie… – Jest bardzo ciasno zabudowany pod pancerzem, osłonięty z każdej strony osprzętem i cokolwiek wymienić w tym silniku, jakiekolwiek prace serwisowe, czy wymiana filtrów łącznie z demontażem paru części zajmuje bardzo dużo czasu – mówi Daniel Komendera, mechanik. Czasu, który wart jest późniejszych efektów.
Ikona kampanii wrześniowej – czołg 7 TP został już prawie dopracowany przez konstruktorów. Jednak to bardziej masywną Pantherę historycy zaliczają do najlepszych czołgów II wojny światowej. Czołgów, które w oryginalnej wersji są w Polsce tylko w sferze marzeń. – Zwykle trafiały do hut oraz były sprzedawane na zachód. Można taką smutną refleksję powiedzieć, że w Polsce najpierw trzeba coś zniszczyć, żeby potem z wielkim pietyzmem odbudować, ale już jako niestety replikę – stwierdza prof. Zygmunt Woźniczka, historyk Uniwersytetu Śląskiego. Do zbudowania której oprócz dużych pieniędzy, potrzeba też dużo ciężkiej pracy.