RegionWiadomość dnia

Rocznica pierwszego transportu do KL Auschwitz

Jerzy Bogusz. Numer obozowy 44. Gdy tu trafił miał dziewiętnaście lat. – Słupek polega na tym, że z tyłu się wiąże ręce i zawieszali to na strychu, na belce i taka godzina słupka, to była taka kara – zresztą potworna – wspomina. Dziś po raz kolejny przekroczył bramy obozu. Po to, by uczcić tych, którym przeżyć się nie udało. Do Muzeum w Oświęcimiu przyjeżdża ze swoim synem. – Jako dziecko w zasadzie byłem od tego trzymany z daleka, to znaczy jako dziecko byłem w obozie owszem, ale nie za wcześnie. Miałem chyba 14 lat jak byłem tu pierwszy raz. Mama tu straciła ojca też więc ten obóz był dla niej dużym przeżyciem – mówi Piotr Bogusz, syn pana Jerzego.

Dla niego tym przeżyciem wciąż pozostaje widok z pierwszego piętra budynku. Właśnie tam zobaczył jak Naziści mordują Żydów. – Z całą satysfakcją zabijali żywcem, kijami tłukli, łopatami po twarzy, i tych Żydów zamordowanych tutaj wieziono do krematorium… – wspomina Jerzy Bogusz, były więzień KL Auschwitz.

Pan Jerzy do Auschwitz trafił pierwszym transportem. Jako więzień polityczny. Razem z nim 727 Polaków. – Przyszli gestapowiec z dwoma żandarmami o szóstej rano 1 maja 40 roku: ubierać się! Mama zaczęła pytać, płakać i tak dalej, odtrącił mamę– mówi Stanisław Szpunar, były więzień KL Auschwitz. Nikt nie tłumaczył za co i dokąd zabierają. – Transport koleją. Początkowo myśleliśmy, że jedziemy na roboty do Niemiec, bo nikt o Oświęcimiu jeszcze nikt nie wiedział, co to może być – mówi Kazimierz Zając, były więzień KL Auschwitz.

Na pamiątkę tej pierwszej deportacji w Polsce obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych. Organizuje je Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich. – Te całe świadectwo tych wydarzeń, których oni doświadczyli 72 lata temu, kiedy to wszystko się zaczęło, te świadectwo wypowiedziane z ich ust, to to jest ta największa wartość, którą powinniśmy pielęgnować, o którą powinniśmy dbać – stwierdza Grzegorz Rosengarten, Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Zupełnie inne emocje towarzyszą tym, którzy tę historię dopiero poznają. – Myślę, że musieli być silnymi i twardymi ludźmi, by ten obóz przetrwać. Brakuje mi słów, by wyrazić to co czuję, to straszne, co tu się wydarzyło – mówi Jacek Zieliniewicz, były więzień KL Auschwitz. Tych którzy mogą opowiedzieć o 14 czerwca 1940 roku jest coraz mniej. – Z coraz większym trudem przychodzi mi wypełniać honorowy i zaszczytny obowiązek przypominania z tego miejsca, ze ściany śmierci – mówi Silvio Agudelo, przyjechał do Oświęcimia z Wenezueli. Spośród 728 polskich więźniów obóz przeżyło 239. Obecnie żyje ich już tylko dziewięciu.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button