KrajRegionWiadomość dnia

Rodzice nie chcą posyłać 6-latków do szkół. Zabierają dzieci do psychologa

Kurs na szkołę po raz pierwszy obowiązkowo obiorą w tym roku 6-latkowie. Córka Rafała Gancarczyka jest teraz w drugiej klasie. Do szkoły poszła dwa lata temu, jako sześciolatka. Rodzice tej decyzji nie żałują. W tym roku szkolnym bracia Zuzi pójdą w jej ślady. – Najważniejsza była dla nas opinia nauczycielki. Kolejny rok w przedszkolu trzeba byłoby przeczekać, a w szkole mogła się rozwijać.  Oni jednak są innego zdania. Jak mówią nie chcą swoich dzieciom marnować dzieciństwa. Zamiast już teraz wysyłać do szkoły, postanowili je przebadać. Poradnie pedagogiczno-psychologiczne przeżywają prawdziwe oblężenie. Tu fachowcy stawiają diagnozę, czy sześciolatek już pierwszego września może przekroczyć próg podstawówki. Część z nich w obawie o swoje dzieci gotowa jest zrobić wszystko żeby przypadkiem za wcześnie nie poszły do szkoły. – Nie wszystkie poradnie niepubliczne badają w taki sposób. Czasami mam takie wrażenie i mówię to na konkretnych przykładach te badania są bardzo powierzchowne. Nie sprawdzają one dogłębnie umiejętności dziecka – podkreśla Izabela Rodak, dyrektor poradni psychologiczno-pedagogicznej w Tychach.

W tyskiej poradni sprawdziła sie dziś i Julka. Ma niespełna 6 lat, a jej mama chce, by córka 1 września z plecakiem poszła do szkoły. – Chodzi już 3,5 roku do przedszkola i jesteśmy już po badaniu. Okazało się, że w jej przypadku nawet jest wskazane, żeby poszła do tej szkoły chociaż jest z drugiego półrocza, bo jest z września, więc mogłabym ją zostawić – mówi Beata Bulik, mama sześciolatki. Zdaniem dyrektorów szkół strach rodziców przed nowym jest kompletnie nieuzasadniony. W tyskiej podstawówce zapisy na przyszły rok już trwają. Na liście jest 70 dzieci. Połowa z nich to 6-latki. – Obserwujemy, że te dzieci radzą sobie doskonale, natomiast oczywiście pierwsze miesiące wymagają od wszystkich stron – od przede wszystkim dzieci, od rodziców, od szkoły – wymaga specjalnego zainteresowania – tłumaczy Krzysztof Juranek, dyrektor szkoły podstawowej nr 1 w Tychach.

Takiego, jakie rząd okazał ostatnio do pierwszego w szkole podręcznika. Elementarz dla pierwszoklasistów wywołał prawdziwą burzę. Pójdzie jednak do lamusa. W tornistrach znajdzie sie teraz miejsce dla nowego, darmowego dla wszystkich uczniów elementarza. – Będzie podręcznikiem, który pozwoli dzieciom być kreatywnym. Te lekcje nie będą takie schematyczne, prowadzone według schematu, który do tej pory w ostatnich podręcznikach był narzucony treścią – wyjaśnia Włodzimierz Porębski, fundacja “Elementarz” w Katowicach. Prace nad jego treścią w Ministerstwie Edukacji trwały zaledwie cztery miesiące. Szkoła będzie miała prawo korzystać z innego podręcznika, ale tylko wtedy, gdy sama za to zapłaci. Takie rozwiązanie uderzy po kieszeni innych wydawców. – Mam poważne obawy, że obniżymy jakość edukacji i tym jednym posunięciem możemy zepsuć to wszystko, co w naszej edukacji dobrego dzieje się od 20 lat – uważa Jarosław Matuszewski, rzecznik, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne.

Wielu rodziców poczuje jednak ulgę, bo szkolne podręczniki to co roku wydatek kilkuset złotych. I choć jeden problem mają z głowy, wciąż niewiadomo jakie efekty przyniesie kolejna zaserwowana im przez rząd reforma oświaty.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button