Rośnie poparcie dla Ruchu Autonomii Śląska

Dla sklepów sprzedających gadżety z symbolami Górnego Śląska przyszły dobre czasy. – Najwięcej gadżetów, które dobrze się sprzedają, to są oczywiście koszulki, szaliki, flagi oraz bluzy, ale schodzą też takie rzeczy, których się używa w domu, czyli kubki i kufle – mówi Adam Breguła ze sklepu internetowego Hanysek.pl.
Ale na takich rzeczach zarobić mogą nie tylko przedsiębiorcy. Ślaskie, śląskość i śląski stały się towarem politycznym. – Ci politycy, którzy mówią śląską, czystą gwarą, po których słychać od razu, że są Ślązakami mogą zyskiwać sympatię – uważa dr Bohdan Dzieciuchowic, specjalista ds. wizerunku. I zyskują.
Według ostatnich badań politologów z Uniwersytetu Śląskiego działacze Ruchu Autonomii Śląska w regionie mogą liczyć nawet na dziesięcioprocentowe poparcie.
Jerzy Gorzelik, lider RAŚ, wierzy, że jeśli ostro ruszą z kampanią uciągną jeszcze więcej. Pierwszy planowany krok to obecność w sejmiku wojewódzkim oraz radach miejskich i powiatowych. Potem dużo promocji, tak by dojść do głównego celu – autonomii. – Sądzimy, że to jest do zrobienia w 10 lat, a wybory traktujemy jako pewien etap w realizacji, a nie jako cel sam w sobie – podkreśla Gorzelik.
RAŚ w województwie śląskim po piętach depcze już PiS-owi, ale członkowie tej partii nie widzą w nim konkurencji. Jak mówią śląskość jest politycznie niezłą bronią w województwie, ale nieskuteczną w walce o jego autonomiczność. – Cóż nam da, że zdominujemy na Śląsku przez jakieś środowisko poparcie, a nie będziemy umieli odpowiednio oddziaływać na scenie politycznej w kraju – stwierdza Grzegorz Tobiszowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Teraz faktycznie niewiele, ale za kilka lat ta sytuacja może się zmienić. – To jest wybór, który stoi przed Polakami, czy będą chcieli tworzyć silne regiony, czy będą woleli raczej tworzyć silne państwo. Teraz, w większości badań Polacy opowiadali się za silnym państwem, ale to państwo coraz bardziej ich rozczarowuje – twierdzi dr Marcin Gacek, socjolog polityki.