Rozkład niezgody

Rozkład jazdy wydrukowany cztery dni temu, a już za dwa tygodnie będzie nieaktualny. Od 1 stycznia PKP likwidują kolejne regionalne połączenia. Pasażerowie już teraz nie mają jednak wątpliwości czego się spodziewać. – Ja nie pamiętam zmiany, która byłaby na lepsze pasażerów – wszystko jest nie pokolei, mimo, że na kolei. Szybka kolej z pompą wystartowała w niedzielę na linii Tychy – Katowice. Równie szybko już bez rozgłosu wprowadzono na niej ograniczenia i od stycznia część pociągów będzie jeździć już tylko w tygodniu.
Kolej ogranicza kursy 110 pociągów. Na początku roku 54 z nich zostaną odwołane. 52 inne będą kursować tylko w tygodniu. Największe cięcia czekają połączenia Bielsko-Biała – Cieszyn, Gliwice – Częstochowa, Gliwice – Zawiercie oraz Bytom – Gliwice. – To jest rzecz nienormalna. Ja wiążę to z tym, że zmienia się właściciel i na dzień dobry robi nowe porządki – tłumaczy Jan Lalik, Związek Zawodowy Kolejarzy. Porządki, które nie podobają się związkom zawodowym. Chociaż z groźby strajku przed świętami się wycofały, całkowitą rezygnację z tej formy protestu uzależniają od efektów rozmów z marszałkiem. A marszałek i przedstawiciele PKP przerzucają się odpowiedzialnością za zamieszanie. – Nie jesteśmy właścicielami przewozów regionalnych, mamy się stać 1 stycznia – dopiero wtedy możemy rozmawiać o żądaniach związków zawodowych – mówi Bogusław Śmigielski, marszałek województwa. – My realizujemy tylko rozkład jazdy zamówiony przez urząd marszałkowski – odpowiada Krzysztof Radomski, PKP Przewozy Regionalne.
Wszystko rozbija się o pieniądze. Żeby utrzymać wszystkie połączenia – marszałek musiałby zwiększyć dotację o 20 milionów złotych. – Żądania związków zawodowych dotyczą jakiejś bliżej nieokreślonej hipotezy, polegającej na tym, że istnieją dziur, z których można wyciągnąć pieniądze – tłumaczy Jacek Stumpf, wydział transportu Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Pieniądze, które zdaniem związkowców po prostu źle rozplanowano. – W tym budżecie tak się stało, że uruchomiono linię Katowice -Tychy kosztem tych likwidowanych lini, bo dodatkowych finansów na tę linię nie ma – oznajmił Jan Lalik.
Nie ma także informacji o planowanych zmianach. Nawet w samym PKP. A w środku tego zamieszania pasażerowie, którzy innego wyjścia nie mają. – Smutna sytuacja, jeśli mam jeździć autobusem, pośpieszny jedzie godzinę czasu, a pociąg 20 minut to znaczna różnica. Tym bardziej, że ceny biletów też są atrakcyjne.
Zmiany po 1 stycznia atrakcyjne już nie będą, a w całej sprawie wciąż jest wiele niewiadomych. Czy i kiedy będą strajkować związkowcy, czy marszałek pójdzie na ustępstwa i kiedy zostaną wprowadzone zmiany w rozkładzie. Bo nieoficjalnie mówi się o tym, że kolej na pierwszy stycznia… nie zdąży.