Ruch Chorzów kontra Widzew Łódź

Piłkarze chorzowskiego Ruchu wrócili z 11- dniowego zgrupowania w Niechorzu. Nad Bałtykiem Niebiescy rozegrali 5 spotkań notując dobre wyniki. W każdym ze spotkań chorzowianie strzelali minimum gola. – Miejmy nadzieję, że taką skuteczność przeniesiemy na ligę i w lidze też będziemy strzelać bramki – mówi Łukasz Janoszka.
Niestety ze skutecznością najlepiej nie było już dziś. Czternastokrotny mistrz Polski w meczu przyjaźni spotkał się z łódzkim Widzewem i to pierwszoligowcy dyktowali warunki gry. Widoczna – w środku pola Ruchu – była zwłaszcza nieobecność Macieja Scherfchena, który odszedł do Arki Gdynia. – Bardzo żałujemy, że odszedł, bo to była dusza towarzystwa. Robił świetną atmosferę w szatni, a przy okazji był bardzo dobrym piłkarzem. Moim zdaniem bardzo wiele dobrego wniósł do naszej gry – stwierdza Rafał Grodzicki.
Niewiele do gry Ruchu wniósł za to testowany Paulius Paknys, który momentami dawał się ograć niczym junior. Dlatego to Widzew wyszedł na prowadzenie 1-0.
Gra Ruchu nie wyglądała dziś dobrze. Najpierw po rzucie wolnym na 2-0 podwyższył Jarmóż. A wynik w drugiej połowie na 3-0 ustalił Łukasz Grzeszczyk.
– Na pewno jest to zespół, który chciałbym, żeby awansował i jest w stanie awansować – uważa Paweł Janas, trener Widzewa Łódź. Z taką grą, jak dziś na pewno, bowiem to Widzew przy Cichej wyglądał niczym przedstawiciel Ekstraklasy, a chorzowianie niczym 1-ligowcy. – To chyba takie apogeum przemęczenia. Ciężko było nam wejść na odpowiednie obroty. Nie potrafiliśmy pokazać wypracowanej formy, widocznie ma przyjść za miesiąc – wyjaśnia Remigiusz Jezierski.
W najbliższą środę Niebiescy wyjadą do Turcji, by wzorem innych Śląskich ligowców poszukać tam ekstraklasowej formy.