Ruda Śląska: kontrowersyjna kolejność działań

Zniczy i kwiatów przybywa. Dziś swoją koleżankę pożegnali pracownicy urzędu miejskiego w Rudzie Śląskiej. – Chciałbym złożyć rodzinie kondolencje. Szczere i głębokie wyrazy współczucia, to jest jakby najważniejsza sprawa – mówi Michał Pierończyk, wiceprezydent Rudy Śląskiej. Druga niezwykle ważna dotyczy publicznych oskarżeń, które w połowie ubiegłego tygodnia prezydent miasta skierowała właśnie wobec Lucyny Mróz. – Pragnę zapewnić, że od początku pełnienia obowiązków prezydenta miasta stawiam bardzo wysokie wymagania podległym mi urzędnikom. Nie toleruję i nie będę tolerować przypadków łamania przez nich prawa i postępowania niezgodnego z zasadami etyki – oświadczyła Grażyna Dziedzic.
Z oświadczenia wynika, że w miejskiej kasie brakuje dużych pieniędzy a podejrzenia skierowane zostały na skarbnik miasta. Oświadczenie trafiło do lokalnych dziennikarzy, a także do Polskiej Agencji Prasowej. Dopiero później wysłano zawiadomienie do prokuratury. Ta nie kryje zdziwienia. – Pierwszy raz w życiu spotykam się z taką sytuacją, kiedy nie toczy się postępowanie karne i de facto prokurator dowiaduje się o nieprawidłowościach z gazety. Prokurator dowiaduje się, że sporządzane jest zawiadomienie o przestępstwie, a jednocześnie media opisują i wskazują już osobę niejako winną w opinii publicznej – tłumaczy Jolanta Borkowska, Prokuratura Rejonowa w Rudzie Śląskiej. Dokumenty świadczące o nieprawidłowościach w urzędzie pani prezydent pokazała radnym. Jak mówi Józef Osmenda w sumie było ich pięć. Cztery z nich w ogóle radnych nie zainteresowały. – Jeden dokument mnie zaskoczył i ten należałoby wyjaśnić, gdzie tylko osoba pokwitowała pobranie trzydziestu kilku tysięcy złotych, natomiast nie było podpisu kasjera.
O jakie nieprawidłowości dokładnie chodzi władze Rudy Ślaskiej mówić nie chcą. Tak jak o kwocie, która wyparowała z urzędu. Nieoficjalnie mówi się nawet o milionie złotych. – Ja bardzo ubolewam nad tym faktem, że taka kwota gdzieś tam się pojawiła. Nie była ona podnoszona przez nas, to są informacje, które się pojawiają wtórnie – stwierdza Michał Pierończyk.
– Pierwotnie była mowa 300 000 złotych, a potem już na tym spotkaniu mówiono nam o kwocie gdzieś miliona, do miliona stu tysięcy – dodaje Józef Osmenda, wiceprzewodniczący Rady Miasta w Rudzie Śląskiej.
Urzędnicy kwoty, która zniknęła nie wskazali też w zawiadomieniu do prokuratury. To niejedyne braki w tym piśmie. Prokuratura twierdzi, że zawiadomienie było lakoniczne i momentami kompletnie niezrozumiałe. – Moim zdaniem to zawiadomienie w ogóle nie było konsultowane z obsługą prawną urzędu miejskiego, takie odnoszę wrażenie czytając to zawiadomienie – uważa Jolanta Borkowska.
– W mojej opinii to powiadomienie było zrobione zgodnie z regułami sztuki – odpowiada Michał Pierończyk.
Na uzupełnienie zawiadomienia urząd ma trzydzieści dni. Bez tego na razie nie ma sprawy, nie można też mówić o jakimkolwiek prokuratorskim postępowaniu. – Ostatnia kontrola RIO miała miejsce w 2010 roku, to pytanie moje jest takie, dlaczego wtedy nie powiadomiono prokuratury? – pyta Jolanta Borkowska.
– Nie mając pewności absolutnej tak potężne oskarżenie poszło w media z nazwiskiem, imieniem i jej zdjęciem – mówi Andrzej Stania, były prezydent Rudy Śląskiej. Dobrego imienia swojej byłej podwładnej broni nie tylko były prezydent. Także Ci, którzy przez lata mieli z Lucyną Mróz okazje pracować.
Publiczne oświadczenie o nieprawidłowościach dziwi też politologów. – Jeżeli rzeczywiście nawet do prokuratory ta sprawa nie została zgłoszona, to ten wyciek do mediów rzeczywiście jest dziwnych zachowaniem. Wygląda to tak jakby rzeczywiście najpierw ktoś chciałbym wokół tej sprawy zrobić dużą aferę medialną – zaznacza dr Tomasz Słupik, politolog.
Tyle tylko, że chyba nikt nie przewidział takiego finału.