Region

Rusza festiwal Ars Cameralis

Nie wzrokiem a dźwiękiem. Tak hipnotyzują artyści zaproszeni na Ars Cameralis. Są z różnych stron świata, bo nic nie łączy tak jak muzyka, i nic tak jak ona i jej słuchacze nie potrafi zaskakiwać. – Nie chcę się nastawiać. Bo jak pomyślę, że może być chłam to zawsze jest. I to samo jak wierzę, że będzie świetnie jest chłam. Dlatego niczego nie oczekuję. I na razie jest dobrze – stwierdza Matt Elliott.

O to, żeby było dobrze już od osiemnastu edycji starają się organizatorzy, wśród nich Bartłomiej Majzel. – Aby on z roku na rok, był większy, bogatszy, bardziej zróżnicowany i po prostu lepszy. Nie wiem, czy nam się to udaje, ale bardzo się staramy – zapewnia.

Dowodem na to, że ich starania nie są próżne, są uczestnicy festiwalu. Większość z nich uważa, że nie ma takiego drugiego. Bo też Ars Cameralis jest festiwalem, na którym można posłuchać i wielkich gwiazd, i tych, które dopiero rozbłysną. – Są artyści, którzy trwale zapisują się w tą kulturę i z całego świata. I to jest dla nas na pewno duże wyróżnienie – przyznaje Natalia Baranowska, wokalistka Iowa Super Soccer.

Nazywam się nikt, czyli zespół z Francji, którego nazwa podczas festiwalu mogła być dwojako rozumiana. – Organizatorzy festiwalu uprzedzili nas, ze większość osób, które kupią bilety na koncert, nie będzie nic o nas wiedzieć – mówią muzycy z My Name is Nobody. Jednak nawet to pierwsze i być może jedyne spotkanie, może trwale wyryć się w pamięci. – Ja bym po prostu tak zachęciła, że po prostu muszą przyjść i zobaczyć, bo innego wyjścia nie ma – podkreśla Bogna Kałużyńska.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Publiczność jest bardzo otwarta i miła, szczególnie na tego rodzaju koncerty – uważa Elliott. Ale Ars Cameralis to nie tylko wydarzenia muzyczne. Plakat tegorocznej edycji festiwalu stworzyli twórcy japońskiej mangi, a wystawę swoich fotografii i litografii otworzy Dawid Lynch. – Faktem jest, że David Lynch jest chyba takim okrętem flagowym tej edycji i dobrze, niech ten festiwal kojarzy się z Lynchemm, następne niech się kojarzą z innym nazwiskiem i niech tak jest – oznajmia Mirosław Rusecki, organizator Ars Cameralis. A jest, bo jak dodaje Anna Kopaniarz, menedżerka klubu Hipnoza, siła festiwalu to nie tylko nazwiska występujących na nim artystów. – On się dzieje w tak wielu miejscach. I to jest fajne, bo nikt nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak połączyć fajne miejsca koncertowe i imprezowe w jedną całość – zaznacza. Całość, która choć może i kameralna, to jednocześnie światowa.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button