Sąd wszczął postępowanie lustracyjne wobec posła Martyniuka

– Cieszę się, że odbędzie się rozprawa, ponieważ jestem święcie przekonany, że zostanę oczyszczony. Tu nie ma jakichkolwiek dowodów. Wniosek (IPN o wszczęcie postępowania – PAP) wyraźnie mówi, że nie wiedziałem o tym, że byłem kontaktem, że nic nie podpisywałem. Chcę być oczyszczony w majestacie prawa – powiedział PAP Martyniuk.
Sędzia Sewer Skumiał uzasadniał wtorkową decyzję o wszczęciu postępowania m.in. zapisem ustawy lustracyjnej, który “zdaje się wskazywać” na obligatoryjność takiego rozwiązania w razie złożenia stosownego, formalnie poprawnego wniosku przez prokuratora.
Sędzia wyjaśnił, że badający oświadczenie lustracyjne Martyniuka prokuratorzy oddziałowego biura lustracyjnego katowickiego IPN, po analizie archiwów, przesłuchaniach świadków i samego posła, założyli że Martyniuk w trakcie spotkań z funkcjonariuszami SB przekazywał im w sposób świadomy i tajny informacje ułatwiające wykonywanie powierzonych zadań ówczesnym organom bezpieczeństwa państwa.
Sprawa dotyczy lat 1984-89. Według IPN SB nawiązała współpracę z Martyniukiem w związku z jego działalnością w federacji górniczych związków zawodowych, której ten w latach 80. ubiegłego wieku był wiceszefem.
Współpraca – zdaniem IPN – miała być kontynuowana także po 1986 r., kiedy Martyniuk został wiceprzewodniczącym OPZZ. Funkcjonariusze SB mieli – jak ustalił IPN – wielokrotnie spotykać się z obecnym posłem w latach 1985-1989, który – choć o tym nie wiedział – był zarejestrowany jako kontakt operacyjny (KO).
– Naszym zdaniem były to kontakty w rozumieniu ustawy lustracyjnej – wskazał we wtorek prok. Artur Wójcik z katowickiego oddziału IPN. – (Martyniuk – PAP) wiedział, spotykając się danymi osobami, że są to funkcjonariusze służby bezpieczeństwa i tym funkcjonariuszom przekazuje informacje (…) istotne dla tych organów – ocenił prok. Wójcik
Informacje Martyniuka miały dotyczyć działalności związkowej – działań i inicjatyw związkowych oraz sytuacji wewnątrz związku. Według IPN z zeznań b. funkcjonariuszy SB wynika, że działali oni jawnie, więc Martyniuk wiedział, kim są i świadomie przekazywał im informacje.
Martyniuk w toku śledztwa IPN zaprzeczył jakimkolwiek formom współpracy w rozumieniu ustawy lustracyjnej. Jego pełnomocnicy złożyli natomiast wnioski o uzupełniające przesłuchanie funkcjonariuszy SB zeznających wcześniej przed prokuratorami IPN.
– Jakikolwiek mój kontakt z kimkolwiek nie był kontaktem w rozumieniu tzw. ustawy lustracyjnej. Nigdy w moim życiu nie przyszedł do mnie jakikolwiek funkcjonariusz jakichkolwiek służb, wyciągając legitymację i mówiąc: ja się nazywam tak i tak, jestem z takiej i takiej służby i chciałbym z panem zamienić parę słów na jakiś tam temat – deklarował we wtorek poseł.
– Nigdy nie byłem wzywany, nigdy nie byłem przesłuchiwany przez służby, nigdy nic nie podpisywałem, nie ma jakichkolwiek raportów, pokwitowań, czegokolwiek – podkreślił Martyniuk. Jego zdaniem, złożone przez niego we wrześniu 2007 r. oświadczenie lustracyjne jest prawdziwe, bo świadomej współpracy z organami bezpieczeństwa nigdy nie podjął.
Śledczy katowickiego IPN przyznają, że Martyniuk nie wiedział, iż zarejestrowano go jako KO. Nie żądano od niego zobowiązania o współpracy, nie otrzymywał też wynagrodzenia. Niemniej, według IPN, zgodnie z paragrafem 19 instrukcji o pracy operacyjnej SB z 1970 r. takie postępowanie było normalną procedurą w przypadku KO. Dlatego, według IPN, nie przekreśla to świadomego charakteru współpracy.
– Główny spór na dzisiaj dotyczy świadomości, czy pan Wacław Martyniuk miał świadomość, że ma kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa, czy tej świadomości nie miał – ocenił prok. Wójcik, przypominając, że chodzi o świadomość posła w momencie sporządzania oświadczenia lustracyjnego.