RegionWiadomość dnia

(Sam)ochód przyszłości

Sam wjeżdża na rynek komunikacji podmiejskiej w Polsce wyznaczając nowy jej kierunek. – Spotykam się z takimi reakcjami, że po prostu osoby przechodzące machają, uśmiechają się i próbują robić zdjęcia – opowiada Małgorzata Solak, która testuje Sama. Lecz zanim prototyp Sama zaczął budzić zainteresowanie na drogach naukowcy w sosnowieckim laboratorium musieli stworzyć jego serce: bateria, falownik, silnik te trzy elementy stanowią zespół napędowy pojazdu. Bo Sam choć nie wygląda, bardzo spokrewniony jest z telefonem komórkowym. I napędzany dokładnie baterią tylko setki razy większą, która sprawia, że na drodze w mieście nie ma sobie równych. – Można osiągnąć niecałe 95 kilometrów, niecałe 100 kilometrów na godzinę z uwagi na przepisy – informuje Jakub Bernat, szef firmy współprodukującej Sama.

A według konstruktorów o jego sukcesie na polskim rynku będzie decydowała wszczepiona Samowi ”żyłka” do ekonomii. Bo podczas gdy Sam za 10 złotych jest w stanie dojechać ze Śląska aż na Mazury, to normalny samochód małolitrażowy za tą samą kwotę nie wyjedzie nawet poza granice województwa. 2 zł za sto kilometrów jazdy Samem nie mieści się w głowie tym, którzy miesięcznie wydają na benzynę kilkaset złotych. Ale Sam ma i wady, bo jest mającym kosztować ok. 15 tysięcy euro krótkodystansowcem i częściej niż tradycyjne samochody musi się zatrzymać i to na sześć godzin. – Samochód nadaje się do jazdy po mieście. Dojazd do pracy, na zakupy, bo zasięg jest tu sto kilometrów – mówi Małgorzata Solak.

W miarę bezpiecznych, bo przed dopuszczeniem do ruchu musiał przejść testy, także te zderzeniowe. – Na szczęście kierowcy nic się nie stało mimo, że samochód koziołkował – wspomina Jakub Bernat. Samy już we wrześniu pojawią się na drogach, ale nie naszych, a szwajcarskich. Pewnie dlatego, że w naszym kraju do Sama trudno będzie się przekonać. – Polska cały czas jest w cieniu legendy małego Fiata. I wychodzenie z tej legendy, to jest wychodzenie poprzez większe samochody, zwłaszcza przez dziwacznie wyglądające samochody terenowe, które jeżdżą po ulicach miast – uważa dr Krzysztof Łęcki, socjolog.

Ale według ekonomistów nie tylko dlatego nie zagrozi producentom aut, zasilanych w tradycyjny sposób. Bo choć tankuje się go prosto, to nie każdy będzie mógł. – To jest dla tych, którzy mają własne gniazdko, czyli domki jednorodzinne. A ci którzy mieszkają w domach wielorodzinnych – to będzie kłopot – stwierdza prof. Andrzej Barczak, ekonomista. Kłopot nie kłopot wystarczy dłuższy przedłużacz.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button