Region

Samorządowa rywalizacja

Brać – to nie grzech. Zwłaszcza, gdy dają nie mają wątpliwości Mysłowice. – Dostajemy nagrody, certyfikaty, wyróżnienia w różnych konkurencjach i każda z nich ma dla nas szczególną wartość – mówi Katarzyna Szymańska, UM Mysłowice. Nie tylko sentymentalną. Wystrój gabinetu kosztuje – bywa, że całkiem sporo, bo konkursowe wpisowe sięga kilkudziesięciu tysięcy złotych, a chętnych do laurów przybywa. Bo każdy dyplom to nadzieja na nowe miejskie eldorado. – To już jest wystarczający sukces, niezależnie od tego, czy to jest pierwszy etap czy drugi etap – mówi Dariusz Krawczyk, UM Zabrze. – Chcą zmaksymalizować swoje dążenie do przyciągania inwestorów na swoje tereny, chcą sprawdzić jak są przygotowani do obsługi inwestorów, no i chcą przede wszystkim wypromować swoje gminy – sugeruje Paulina Bednarz, Przedsiębiorstwo Fair Play.

I to właśnie na promocji stracili zęby urzędnicy z Dąbrowy Górniczej. Bezkonkurencyjnej w rankingu miast na prawach powiatu 2009. A punkty tutaj zdobywa się niezywkle trudno. Na przykład za pełnomocnika do spraw społeczeństwa infromacyjnego można otrzymać ich aż 350, z kolei za wybudowanie w mieście 1 kilometra ścieżki rowerowej dostaje się ich tylko pięć. – Najlepiej jak nas doceniają sami inwestorzy, bądź też dostajemy nagrodę od mieszkańców, największą jest to jak rośnie pozytywna ocena pracy urzędników – mówi Marcin Bazylak, UM w Dąbrowie Górniczej. A na tą ostatnią jakoś liczyć ciężko… – To jest tylko taka bym powiedział atrapa w tym wszystkim, gdyż to niewiele zmienia dla nas jako przedsiębiorców tutaj, jeśli chodzi o życie można powiedzieć biznesowe – odpowiada Tomasz Piwowarczyk, przedsiębiorca. – Tu jakoś nic się nie robi, oprócz tego co drogę zaczęli robić, a tak to jakoś tu nie widzę perspektyw.

Za to te konkursowe są jak najlepsze, bo międzymiastowa konkurencja rośnie – mówią politolodzy. Ale dyplom dyplomowi nierówny. – Jeżeli mamy doczynienia no właśnie z czymś co tylko na pozór jest konkursem, z czymś co bardziej jest formą promocji, a nie rzetelnym konkurowaniem na merytoryczne argumenty no to jest jak najbardziej zła praktyka – uważa dr Marek Mazur, politolog UŚ. Szkoda tylko, że informacja nawet o tej dobrej do mieszkańców… nie dociera. – Pierwszy raz w ogóle o tym słyszę, no ale jeżeli chodzi o jakieś tam rywalizacje, to moim zdaniem fajna rzecz. Z tego względu, że no może jakiś lepszy rozwój, więcej miejsc pracy – opowiada Mariusz Guzera.

I chociażby nie wiem jak wysoką pozycję, w niewiadomo jak ważnym rankingu zajęło miasto – jeśli zostaje po niej tylko coś tam coś tam – warto się zastanowić jak prestiżowe wyróżnienia zamienić na konkrety. 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button