Sąsiedzki festyn

Można tylko patrzeć albo bawić się ze wszystkimi. Zbigniew Brudel woli to drugie. Cała zabawa tak na prawdę zaczęła się sześć lat temu, gdy Brudel zaczął pielęgnować rosnący na podwórku krzak róży. Później dołączyli do niego inni i obecnie ten plac między familokami jest jednym z najpiękniejszych w okolicy. – Mógłbym umrzeć przed komputerem i nikt by tego nie zauważył, sam bym tego nie zauważył, że mnie już nie ma. A tu nas widać, że coś robimy – stwierdza Brudel, organizator sąsiedzkiego festynu.
Widać wyraźnie, bo mieszkańcy bloku numer 3 w katowickim Nikiszowcu zorganizowali w sobotę pierwsze święto swoich sąsiadów. – Chodzi o to, żeby ludzie, którzy mieszkają na jakiejś bliskiej przestrzeni, żeby się poznali i ze sobą chwile pobyli, a w przyszłości mogli na siebie liczyć – wyjaśnia Waldemar Jan z Centrum Aktywności Lokalnej.
O tym, że sąsiedzi mogą na siebie liczyć, najlepiej wie Jolanta Zima, która mieszka na Nikiszowcu od urodzenia. – W każdym momencie, w każdej chwili są raczej bardzo pomocną dłonią dla każdego – uważa Zima. Dla każdego, kto tu mieszka. Nawet niedługo. – W tym bloku mieszkam siedem lat, ale jestem zadowolona, bo sąsiadki bardzo mnie zaakcentowały – mówi Hilaria Bauer, mieszkanka Nikiszowca.
O akceptację nietrudno, bo jak mówi Anna Malinowska z “Gazety Wyborczej”, Nikiszowiec to specyficzne miejsce. Nie dziwi jej, że święto sąsiadów zorganizowano akurat w tej dzielnicy, pomiędzy domami stojącymi tak blisko siebie. – Siłą rozpędu wszyscy muszą się tutaj znać. Więc pewnie w Nikiszowcu jest łatwiej, chociaż z drugiej strony też trudniej. Trudność polega na tym, że przez wiele lat w Nikiszowcu nie działo się kompletnie nic – uważa dziennikarka. Ale teraz zaczyna się dziać. Również dlatego, że to, co w innych miejscach dzieli, na tym placu potrafi łączyć. – On jest kibicem Górnika, ja Ruchu, ale nie ma między nami niesnasek. A tak to chyba powinno być w całym tym otoczeniu śląskim – zaznacza Krzysztof Kacała, mieszkaniec Nikiszowca. Zwłaszcza, że jak przekonują mieszkańcy Nikiszowca, to najlepsze towarzystwo nie tylko do tańca.