Sąsiedzki spór o miedzę w Myszkowie

Domniemanego zaboru ziemi Stanisław Budek wybaczyć nie zamierza, zwłaszcza, że dokonał go najbliższy sąsiad. – Wszedł na ziemię i robi sobie parking, rozbudowuje pawilon i tworzy cuda. Tą właśnie metodą. Złodziej w biały dzień – denerwuje się.
Rzeczywiście, kiedyś działka należała Budków. Dziś na tym terenie swoją działalność legalnie prowadzą Sosnowscy. W imię sprzeciwu pamiętliwy sąsiad, zdecydował się postawić prawdziwe zasieki. – Ten człowiek ma tyle nienawiści, tyle mściwości, że jeden temat go tylko po prostu nurtuje, żeby mnie zniszczyć, nie wiem czemu – przyznaje Marian Sosnowski.
Wiedzą za to władze Myszkowa. Według nich przyczyną konfliktu są wywłaszczenia mające miejsce w przeszłości, a nie żadna kradzież. – Teren został już zabudowany przeszło 20 lat temu, przez pana, który wybudował ten sklep, a ten teren nie powrócił już do rodziny po wcześniejszych wywłaszczeniach. I to jest kością niezgody – wyjaśnia Janusz Romaniuk, burmistrz Myszkowa. Jednak ta prędko zakopana nie będzie, bo atutów w tej walce obydwu sąsiadom nie brakuje. I choć Sosnowski chciałby tą działkę kupić ,wydaje się to niemożliwe, bo Budek w żadnym wypadku nie chce się na to zgodzić. Co więcej sąsiedzi wzajemnie się unikają.
W to, że kiedyś dojdą do zgody nie wierzą specjaliści. Według nich powód jest taki sam jak w przypadku legendarnych Kargula i Pawlaka. – Nie sądzę, żeby doszli do jakiegokolwiek porozumienia, bo po prostu nie chcą do niego dojść. Myślę, że oni już się przyzwyczaili do tego stanu, w którym walczą i dobrze im z tym. Znaczy paradoksalnie jest im z tym dobrze – uważa dr Bogdan Pliszka, socjolog.
I pewnie dlatego cała sprawa najprawdopodobniej znajdzie swój finał w sądzie, a to może sprawić, że ta historia, podobnie jak w przypadku słynniejszych Kargula i Pawlaka, prędko zapomniana nie będzie.