RegionWiadomość dnia

Seria napadów na złotników i jubilerów w Katowicach?

Pierścionek, po pierścionku – powoli wszystko wraca do normy. Przynajmniej jeśli chodzi o asortyment. Bo od dnia napadu na jednym z pasaży handlowych w Katowicach-Giszowcu nikt nie czuje się już bezpiecznie. Nic więc dziwnego, że osoby, które były obecne podczas rabunku chcą zachować anomimowość. – Napastnicy grozili mi, kazali kłaść się na ziemię  i nie ruszać się. Używali przy tym wulgarnych słów – przyznaje jedna z pracownic zakładu jubilerskiego.

Do napadu doszło we wtorek, w samo południe. Dwóch napastników z torbą i z bronią w ręku wpadło do sklepu rozpylając gaz pieprzowy. – Mieli czapki i zawiązane szaliki. Od razu było słychać jakiś i zobaczyłam jak jeden wyciągnął pistolet. Wydawało mi się, że strzelił, bo widziałam błysk, pewnie strzelił w ladę. Wychodząc krzyczeli, że mam się nie ruszać ani nie wychodzić za nimi, bo nas zabiją – opisuje zdarzenie sprzedawczyni ze stoiska obok jubilera.

Z punktu jubilerskiego w Katowicach-Giszowcu skradziono biżuterię za ponad sto tysięcy złotych. – Zostałem napadnięty już drugi raz w ciągu miesiąca, w dwóch punktach i obawiam się o swoje życie i zdrowie – wyznaje właściciel zakładu jubilerskiego.

Tego samego dnia, kilkadziesiąt minut później o swoje zdrowie musiał walczyć inny jubiler z ulicy Warszawskiej. Najpierw usłyszał, a potem na ekranie monitoringu zobaczył napastników demolujących jego sklep. Jeden z nich podbiegł w jego stronę na zaplecze. W ruch poszło krzesło. – Wziąłem je w ręce i czekałem na moment, kiedy będzie wchodził. Wchodząc dostał krzesłem dość mocno i to po prostu całkowicie wytrąciło go z równowagi. Wtedy zacząłem się z nim szarpać, bo się rzuciłem na niego – mówi właściciel zakładu jubilerskiego w centrum Katowic. Złodziej co prawda wyciągnął pistolet, ale nie strzelił, bo nie miał nabojów. Magazynek zgubił podczas wcześniejszego napadu. Tym razem mężczyźni uciekli nie zabierając żądnego łupu.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Wśród złotników zaczęło się mówić o początku serii. Jednak zdaniem policji tak nie jest. – Są to dwa niezależne śledztwa, dwie oddzielne sprawy. Na chwilę obecną tych spraw nie łączymy – podkreśla asp. sztab. Jacek Pytel z KMP w Katowicach.

Reporterzy portalu MM Silesia, do którego zgłosili się napadnięci jubilerzy, łączą jednak pewne fakty. – Ostatnio w rozmowie z nami, rzecznik katowickiej policji, pochwalił się tym, że policja rozbiła szajkę osób, która dokonała już 37 napadów. Owszem jest się może czym chwalić, ale czy policjanci nie zadają sobie pytania, jakim sposobem dopuszczono do tego, żeby ci ludzie aż 37 razy napadli na jubilerów? – zastanawia się Łukasz Malina, dziennikarz portalu MM Silesia.

I choć na razie policjanci zapewniają, że o żadnej serii nie może być mowy, jubilerzy zapowiadają, że krzesła wkrótce zamienią na broń.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button