Skandal w Będzinie! Prezydent w największej gminnej spółce zatrudnił burmistrza warszawskiej dzielnicy
Łukasz Komoniewski pojawił się, tyle, że 15 minut po czasie. Tyle też trwała przerwa, zarządzona zaraz po otwarciu sesji. Jej główny temat zmobilizował wszystkich radnych oraz mieszkańców i byłych będzińskich samorządowców. – Sprawa pana Guziała przelała całą tę wannę grzechów. Nie powołuje się człowieka znikąd, z Warszawy, bo on nie jest premierem. To nie jest spółka Skarbu Państwa – mówi Dariusz Bosak, mieszkaniec Będzina.
To jest największa spółka gminna z Będzina z ponad pięciomilionowym kapitałem. Właśnie w niej burmistrz warszawskiej dzielnicy Ursynów, Piotr Guział, dostał stanowisko w radzie nadzorczej. Na łamach Dziennika Zachodniego przyznał, że było to zadośćuczynienie za krzywdy przy organizacji referendum w stolicy. – Dzwoni prezydent Będzina, żebym podał PESEL i mówi: “Postanowiłem powołać cię do rady nadzorczej największej spółki w Będzinie. Czas, żeby wyrównać te krzywdy, których doznałeś, też i finansowe.”
Doniesieniom mediów prezydent Będzina stanowczo zaprzecza, tłumacząc, że słowa burmistrza Ursynowa to nic innego jak głupota, czy też żart. – Nigdy takiej rozmowy, a przynajmniej tak jak opisuje to wymieniony, nie było – podkreśla Łukasz Komoniewski, prezydent Będzina.
Komoniewski z rady nadzorczej spółki warszawskiego burmistrza zwalniać nie chce. Przekonuje, że decyzja była słuszna. Argumenty jednak nie wszystkich przekonują. – Wystarczy podać numer pesel i być powoływanym do rady nadzorczej – mówi Adam Szydłowski, radny powiatu będzińskiego, Ruch Palikota. Powołanym – albo jak twierdzą opozycyjni radni – szybko odwołanym. Być może dlatego temperatura nocnej dyskusji w Będzinie równie szybko opadła. – Część z radnych pracuje albo pracowała zanim zostali radnymi w instytucjach, które podlegają również gminie. Możliwości jest dużo. Ogranicza nas w tym momencie tylko prawo i wyobraźnia decydentów – stwierdza Marcin Lazar, radny z Będzina. Której nie zabrakło jeszcze wczoraj, bo po sesji nadzwyczajnej odbyła się kolejna sesja… też nadzwyczajna. Na niej tuż przed północą ważyła się zawodowa przyszłość radnego Janusza Herpla, który od dziewięciu lat jest instruktorem odnowy biologicznej w siatkarskim klubie MOS Interpromex Będzin. – Sam byłem zaskoczony. Godzinę przed sesją zostałem poinformowany, że wpłynął wniosek od mojego pracodawcy o wyrażenie zgody na zerwanie stosunku pracy ze mną – stwierdza Janusz Herpel, radny z Będzina.
Większość radnych jednak głosowała przeciwko wprowadzeniu wniosku pod obrady. To, jak przekonuje będzińska opozycja, nie pierwsza i nie ostatnia polityczna potyczka.