Skandal w Pszczynie! Komendant straży miejskiej oskarżony o molestowanie i fałszowanie dokumentów

Straży, która choć w Pszczynie wszystko ma na oku, bacznie przygląda się prokuratura. – To sąd dopiero zadecyduje, czy wina jest po mojej stronie, czy po stronie pana komendanta. – Chodzi o zachowania seksualne? – Też – mówi Katarzyna Stryczek, strażniczka miejska. Katarzyna Stryczek miała być jedną z ofiar seksafery, za którą stać miał były już komendant pszczyńskiej straży miejskiej Marek C. Podwładne zarzucają mu molestowanie. To m.in. za to pożegnał się z posadą.
Wyczyszczenie splamionego wizerunku straży błyskawicznie nie nastąpi. Tym bardziej, że na jaw wychodzą kolejne nieprawidłowości, jakich miał się dopuścić były jej szef. – Zarzucamy mu, że potwierdził fakt przeprowadzenia szkoleń polegających na nabyciu umiejętności posługiwania się fotoradarem, które faktycznie nie odbyły się w formie, która była przewidziana – mówi Bogusław Rolka, Prokuratura Rejonowa w Pszczynie. Za trefne szkolenia strażników zapłaciła gmina. Gdzie podziały się pieniądze, tego nie wiadomo.
Wyznaczenie nowego komendanta zdaniem wielu nastąpiło tu jednak za późno. Bo choć do urzędu płynęły sygnały, że w straży dzieje się źle, niczego niepokojącego nie wykryły kontrole. Byłemu komendantowi zaufano na słowo honoru. – Oświadczenia i wypowiedzi pana komendanta dotyczące zawarcia umowy przeprowadzania szkoleń, nie wskazywały na uchybienia – informuje Grażyna Goszcz, wiceburmistrz Pszczyny.
Uchybienia już trzy lata temu w pszczyńskiej straży miejskiej wykrył za to Śląski Urząd Wojewódzki. – Głównymi nieprawidłowościami było udostępnienie danych osobowych osób, które popełniły wykroczenie podmiotowi zewnętrznemu – firmie, która obsługiwała fotoradar – mówi Andrzej Jaworski, Śląski Urząd Wojewódzki w Katowicach. I choć o sprawie pszczyńskich fotoradarów została powiadomiona prokuratura, śledztwa nie podjęto.
Nowy komendant, Edward Bogacz, przekonuje, że w pszczyńskiej straży dla nich już nie ma miejsca. Na odzyskanie zaufania mieszkańców ma już receptę. – Robić to, co ustawa przewiduje, być człowiekiem, pracować z ludźmi, pracować dla społeczności lokalnej, a nie traktować straży miejskiej jak skarbonki – mówi. Co nie oznacza, że bez fotoradarów kierowcy z Pszczyny mogą czuć się bezkarni. – Zatrzymałem się na chwilę. Niestety nie szło się dogadać – 100 zł i jeden punkt karny za trzy minuty stania, także drogi parking – stwierdza Piotr Korasiński, kierowca. Drogo za ostatnie lata służby może zapłacić były komendant straży, który wcześniej pracował w policji. Teraz grożą mu nawet trzy lata więzienia. Kolejna rozprawa w sądzie już za dwa dni.