Skok w przyszłość, czyli bicie rekordów i efektowne spadanie na Ziemię

Wtedy mógł jeszcze zrezygnować. Jednak po ponad dwóch i pół godzinach wznoszenia pokusa była zbyt wielka. Od domu, a raczej do tego na czym on stoi, w tym momencie dzieliło go prawie 40 kilometrów. Niebezpieczna była każda faza lotu. – Praktycznie takie prawa fizyczne, które znamy na Ziemi, nie obowiązują. Gdzie ciśnienie jest rzędu Pascala – ciśnienie, w którym krew człowieka natychmiast by się zagotowała, gdyby nie skafander – mówi Lech Motyka, dyrektor Planetarium Śląskiego.
Według większości fizyków, z którymi rozmawialiśmy, to właśnie w to co był ubrany Felix Baumgartner ma największe znaczenie dla świata nauki. Skafander, który pozwolił mu przeżyć spadanie, może przyspieszyć rozwój tego typu turystyki. – Przy odpowiednim przygotowaniu prawdopodobnie będziemy mieli bardzo drogi i bardzo swobodny spadek typu bungee. Tam się na linie skacze, ludzie płacą w tym przypadku niewiele, żeby poziom adrenaliny utrzymać. Myślę, że się znajdą także chętni, którzy będą chcieli zapłacić grubsze pieniądze – mówi prof. Jan Sładkowski, Zakład Astrofizyki i Kosmologii, UŚ.
Suma środków jakie wydano na kilka lat eksperymentów to tajemnica sponsora. Za to ostatnia faza lotu Austriaka dla zawodowych spadochroniarzy – to była już czytelna informacja. Baumgartner choć mógł, nie skorzystał z łatwiejszego w obsłudze sprzętu. – Jego zaletą jest to, że po złożeniu w pokrowcu, jeżeli skoczek otworzy pokrowiec, to sprężyna wyciska się i nawet jeśli skoczek miałby mieć niestabilną sylwetkę, to ten pilocik potrafi go postawić do pozycji pionowej. Pomoc, która uratowała przed najgorszym niejednego początkującego skoczka. W razie jakichkolwiek problemów, to mogło też ułatwić lądowanie po rekordowym skoku. – Te lądowanie, jak widzieliśmy, było lądowaniem “na paluszki” jak my to określamy. Czyli ładnie spadochron podprowadzony prosto pod wiatr, odpowiednio hamowany i uśmiech Feliksa dla nas był chyba największą radością – mówi Jan Isielenis, instruktor spadochroniarstwa, Aeroklub Gliwice.
Skoczek pobił rekord wysokości skoku oraz prędkość swobodnego spadku. To ponad 1300 km/h. Dzięki medialnej i wizerunkowej otoczce sportowiec pobił jeszcze jeden, oficjalny rekord – nigdy wcześniej w histrorii Internetu tak wielu ludzi nie oglądało relacji na żywo. – Dobrze, że o tym mówimy, bo to jest clue popularyzacji nauki, czy technologii. Mam nadzieję, że niektórzy młodzi ludzie, którzy to oglądali, pomyśleli w tym momencie: a może zostanę inżynierem lotniczym, a może zainteresuję się atmosferą – mówi Tomasz Rożek, dziennikarz “Gościa Niedzielnego”, fizyk. Ta, wokół bicia rekordu była dostrzegalna z każdego miejsca na Świecie.