Śląska Noc Naukowców już za nami

Normalnie w piątkowy wieczór na śląskich uczelniach można spotkać jedynie portiera. Tym razem jednak pojawiły się żądne wiedzy tłumy. – Powinno być więcej takich akcji. Wydaje mi się też, że powinny one być bardziej rozłożone w czasie. Bo natłok i zainteresowanie jest ogromne, więc w niektórych miejscach trzeba było odstać w kolejce – uważa Sylwia Stopczyńska, która przyjechała na “Noc Naukowców” z synem.
Ogromne zainteresowania Nocą Naukowców zaskoczyło nawet samych organizatorów. – Zabrakło nam już nożyków i taśm klejących. Dlatego sami przynieśliśmy co mogliśmy z naszych zasobów wydziałowych – mówi dr inż. arch. Adam Bednarski z Politechniki Śląskiej.
Dla uczestników przygotowano wiele atrakcji. Mogli oni m.in. zbudować most. – To jest świetna zabawa i może czegoś nauczyć dzieci. Zainteresować je przede wszystkim nauką, żeby chciały się uczyć, żeby zobaczyły co można zrobić przy użyciu np. papieru, kartek, tektury, kleju – stwierdza Monika Marszałkowska, która na “Noc Naukowców” przyjechała razem z dziećmi. Ale też zaawansowanych technologii. Takich, jakich użyto przy konstrukcji bolida – przedmiotu fascynacji sporej części odwiedzających. – Były również pytania o kierowców, jakie kryteria musieli spełniać oraz stronę finansową, czyli ile to kosztowało. Jak również ile można zaoszczędzić jeżdżąc takim samochodem elektrycznym. No, w zasadzie pełne spektrum – mówi mówi prof. dr hab. inż. Marian Błachuta z Politechniki Śląskiej.
Śląska Noc Naukowców jest dla tych, którzy nie boja się myślenia, stawiania pytań i co ważniejsze szukania odpowiedzi. – Uchylamy drzwi do laboratoriów, które na co dzień są zamknięte – to jest raz. Dwa – tłumaczymy rzeczy, które są dla każdego z nas widoczne na co dzień. Nikt się nie zastanawia jak włącza światło w pokoju, czy włącza komputer, skąd się to bierze. Jak łykamy tabletkę przeciwbólową, nie zadajemy sobie pytania, skąd się to wzięło – podkreśla Jarosław Kacprzak, organizator imprezy.
A to sposób na to, żeby od dziecka próbować poznać rzeczywistość. – Przy zabawie dużo łatwiej się uczy i w tym momencie dzieci mogą się zaciekawić, czy to architekturą, budownictwem, czy drogownictwem. A potem mogą pójść na politechnikę – mówi Tomasz Baryła, student I roku na Politechnice Śląskiej. Bo tych, którzy w uczelnianych murach zdecydowali się pojawić, myśl o studiowaniu już raczej nie będzie nocnym koszmarem.