Śląskie granie w Gdyni

Członkowie zespołu Muariolanzy w dobrych humorach od samego rana. Trudno się dziwić, skoro znów udało się zagrać według planu. A ten w obozie Muariolanzy jest ambitny, bo zakłada jedną płytę na rok. Ta najnowsza właśnie powstaje.
– Zrobiliśmy tyle numerów w przeciągu dwóch dni – nagraliśmy te wszystkie kawałki – mówi Mariusz Orzełowski, zespół Mauriolanza.
Było już ambientowo, było jazzowo, teraz przyszła pora na afro beat. – Jak po tytule można się zorientować “Muafrica” to jest taka nasza muariolanzowa wersja Afryki – wyjaśnia Marcin Babko, zespół Muariolanza.
Zaprezentują ją pod koniec sierpnia na festiwalu Nowa Muzyka. Do Gdyni pojadą ze starym materiałem.
– Uważam, że to jest szczęście tam zagrać. My dość długo dobijamy się do tej sceny muzycznej. Prawdę powiedziawszy to w aktualnym składzie gramy od roku 1997 – mówi Mariusz Orzełowski, zespół Mauriolanza.
Ostatni rok był jednak dla nich wyjątkowo udany. W radiowej Trójce ich album był płytą tygodnia. Koncert za koncertem, festiwal za festiwalem. W piątek przystanek Gdynia i Open Air.
– Gramy na takiej scenie w namiocie więc myślę, że tam będzie osób tysiąc czy kilkaset, ale mam nadzieje, że będzie to konkretna wyselekcjonowana publiczność specjalnie dla nas – informuje Marcin Babko, zespół Muariolanza.
O swoją publiczność powalczy też młoda ekipa z Siemianowic Śląskich, która jeszcze rok temu o szansie na wielkie granie mówiła tak: – Bardzo trudno się wybić, na pewno jest potrzebnych parę lat, żeby osiągnąć pewny pułap rozpoznawalności.
Zespół London Type Smog nie musiał jednak czekać aż tak długo i już w tym roku zagra na festiwalu, na który przyjedzie kilkadziesiąt tysięcy osób.
– Już teraz widzę, że bardzo dużo osób się zgłasza do nas, słuchają nas w internecie. Liczę po prostu na to, że nagrywamy płytę i, że to nam pomoże jakoś się rozwinąć – mówi Paweł Osowski, zespół London Type Smog.
Na to liczy też kwintet ze Śląska, który na festiwalu zaprezentuje debiutancką płytę.
– To jest duży koncert, festiwal, jest mnóstwo kapel z pierwszej ligi i jest to najlepszą promocją na ten czas, w którym płyta się urodziła – zapewnia Jacek Stobiecki, zespół Pasimito.
To zasługa Marcina Babko, któremu śpiewanie i pisanie o muzyce nie wystarcza. Chce ją także promować. Dlatego założył wydawnictwo Falami. Dla tych muzyków fakt, że zagrają na Open Air nie jest jednak tak ważny jak sama premiera płyty.
– Przeżywamy to niesamowicie. Bez względu na to, czy to by się odbyło na Heinekenie, czy to by się odbyło gdzieś w Koziej Wólce na festynie, to chyba nie ma większego znaczenia – zapewnia Kasia Sprawka, zespół Pasimito.
Znaczenie ma jednak fakt, że wszyscy oni jeszcze parę lat temu koncerty zespołów takich jak Pearl Jam czy Massive Attak oglądali z boku. Dziś mają szanse zagrać z nimi na jednym festiwalu. I można być spokojnym o to, że nasze gwiazdy przy tych zachodnich świecić będą równie mocno.